Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W samo południe: Ruch Palikota czy Ruch Marzycieli?

Karina Obara
Karina Obara, autorka dzisiejszego komentarza "W samo południe"
Karina Obara, autorka dzisiejszego komentarza "W samo południe" Lech Kamiński
Do końca tygodnia dowiemy się, jak będzie się nazywał Ruch Palikota. Bo już na pewno w nazwie nie zobaczymy nazwiska jego założyciela. To posłom Ruchu zależy na zmianie nazwy. Dlaczego?

Nieoficjalnie posłowie RP przekonują, że nazwisko Palikota stało się dla nich zbyt dużym obciążeniem. - Z badań CBOS wynika, że budzi on największą nieufność spośród polityków - przyznał jeden z posłów Ruchu w rozmowie z "Rzeczpospolitą".

Czytaj także: Nowy ruch Palikota, ale bez Palikota

Gdy Palikot tworzył struktury partii posłowie głośno wówczas komentowali, że właśnie wyrazistość Janusza Palikota i jego nazwisko są wizytówką ugrupowania, które zamierza "Polskę drewnianą mentalnie uczynić murowaną". Teraz nazwisko jest przeszkodą. To tak, jakby przeszkodą w tworzeniu smaku chipsów była ich nazwa, a przecież wiemy, że smak zawdzięczają technologii produkcji. Podobnie wartość partii mierzyć raczej powinniśmy tym, jaki ma program i czy go realizuje oraz czy ma silnego lidera, który nie rządzi, co jest przywódczym anachronizmem lecz panuje, wyznaczając nowoczesne kierunki, za którymi podążają wykonawcy. Wszystko wskazuje na to, że w Ruchu Palikota tak się nie dzieje.

Co więc się dzieje? Bartłomiej Ciążyński, prawnik i działacz Europy plus twierdzi, że żyjemy w dobie narracji i PR-u, a nie strategii i programu. Czyli w czasach powierzchownej postpolityki. Politycy dobrze o tym wiedzą, więc szukają możliwości podlizania się wyborcom. Chodzi bowiem o to, aby było sympatycznie i bezproblemowo, bo ludzie są zmęczeni. Wybierają takich polityków, z którymi chętnie wypiliby kawę. Ruch Palikota, który miał być remedium na zgnuśniałą Polskę, stare elity, nieskutecznych zasiadaczy w sejmowych ławach, właśnie wpisuje się w tę konwencję sympatyczności. Nie udało nam się zrobić ważnych rzeczy, to dostosujemy się do gustów, nie będziemy ludzi drażnić, w końcu oni nas znów wybiorą. Tym samym Palikotowcy wpisali się w Polskę drewnianą, tę, którą chcieli przebudować i którą tak pogardzali. A to jest Polska nie odwagi lecz strachu, nad którym się nie panuje. Polska nadziei, za którą nie idzie praca w długofalowej perspektywie. Pozostało tylko marzenie, od którego wszystko się zaczęło.

Oto rok 2010, pierwsze spotkanie Palikota w Toruniu. Wspomina poseł RP Maciej Wydrzyński: "Na sali było 250 krzeseł, a przyszło ponad 500 osób. Tłum w Sali Wielkiej Dworu Artusa, w przejściach i na schodach. W mediach było o tym głośno". A co jest teraz? To samo, co w innych ugrupowaniach, które zaczynały od idei, a skończyły - jak to w życiu bywa - na załatwianiu własnych potrzeb. Bo oto poseł Adam Rybakowicz z Ruchu Palikota bawił się w weekend w Bydgoszczy.

Zobacz także: Poseł Ruchu Palikota przyjechał do Bydgoszczy. Zachowywal się "nieobyczajnie"

O godz. 2.30 poseł na starówce nasikał publicznie. A robił to tuż obok restauracji, gdzie toalet nie brakuje. Przyłapany, zaklął i pokazał legitymację poselską. Zaprezentował więc standardy znane politykom z każdej partii. I wmurował kamień węgielny w drewnianą polską (nie)obyczajność poselską.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska