W samo południe: Światowa nr 3?

Ale po kolei. 100 lat temu to było tak, że w Sarajewie padły strzały, od których zginęli arcyksiążę z małżonką. Światowa hekatomba zaczęła się równo miesiąc później, 28 lipca 1914 od wypowiedzenia Serbom wojny przez Austro-Węgry. Później dołączyli kolejni.

Od początku tego roku, 2014, słyszę i czytam, że wiele spraw i działań politycznych przypomina sytuację sprzed wieku. Ba, nawet uznana pani Margaret MacMillan, profesor z Cambridge, twierdzi, że popełniamy te same błędy co nasi dziadkowie.

We wtorek podobne skojarzenia miał nasz rodzimy Jarosław Kaczyński. Wieszczy, że za miesiąc (bo zestrzelenie malezyjskiego samolotu traktuje w kategoriach zamachu w Sarajewie) rozpocznie się masakra nr 3.

Straszne!
Nie ma co udawać, że to tylko skojarzenia, groźne pohukiwania. Gołym okiem widać, że napięcie na świecie narasta. Arabska wiosna, Syria, Strefa Gazy, Krym, Donieck. Robi się coraz goręcej i coraz bliżej Starej Europy. A starsza pani drzemie jeszcze w fotelu i spod przymrużonych powiek Angeli Merkel patrzy na ten rozgardiasz. Jeszcze się jej wydaje, że rozdaje karty, że jak dwa razy już w przeszłości, młodszy brat zza oceanu przyjdzie z odsieczą. Tyle, że Ameryka ruszyła i w czasie I wojny, i II dopiero po czasie. Najpierw tu musieliśmy złożyć swoją daninę.

Mam fobię wojny.
Ale umiem z nią żyć. Bo chcę żyć.

Zobacz także: Relacja separatysty: pomylono malezyjski samolot z ukraińskim. "Ujrzałem ciało małej dziewczynki. To było straszne"