W najgłośniejszej ostatnio sprawie włocławskiego szpitala, który jest odpowiedzialny za śmierć bliźniąt, NFZ ukarał placówkę ponad milionową grzywną. Kara spadła także na warszawski szpital (70 tys. zł) im. Świętej Rodziny w Warszawie za złamanie prawa. Proszę zwrócić uwagę na bezosobowe niuanse - NFZ ukarał: szpital, placówkę, oddział, lecznicę... Czyli właściwie kogo - lekarzy, dyrektorów, pielęgniarki i salowe? Komu tę grzywnę trzeba zapłacić? Jasne, NFZ-owi, który kontraktuje usługi ze szpitalami, których część jest później karana przez ten sam NFZ. A kto na tym zyskuje - placówki pracujące bez zarzutu?
Przeczytaj także: NFZ nałożył na szpital we Włocławku 1,7 mln zł kary!
Żeby jeszcze bardziej powikłać ów galimatias część personelu z Włocławka pyta (retorycznie), dlaczego płacić ma cały szpital skoro zawinił jeden oddział? Co więcej - we włocławskiej lecznicy zbuntowała się część lekarzy twierdząc, jakoby dyrektor obcinał im kontrakty, bo zbiera pieniądze na zapłacenie milionowej kary. Z odsetkami, rzecz jasna. Podobnie jest w szpitalu im. Świętej Rodziny - świątobliwy dyrektor Chazan wyżej stawia prawa Boże nad ludzkimi, a zapłaci świecki szpital.
W długiej i gorącej dyskusji na temat kar dla placówek służby zdrowia brakuje tylko pewnego drobiazgu: pacjenta. Przecież te kary w rzeczywistości są nakładane na pacjentów! Ginekolog zawinił, a Cygana powiesili.
Czytaj e-wydanie »