Kilkanaście dni temu ruszył w Toruniu kolejny portal: naprawmyto. Można na nim zgłaszać urzędnikom wszystkie problemy dotyczące naszego otoczenia. Statystyki ostatniego tygodnia wyglądają nie najgorzej: zgłoszonych problemów - 56. Głownie dziury w drodze i wystające studzienki, kilka przekrzywionych znaków i porzuconych samochodów. Nieco gorzej wyglądają statystyki spraw naprawionych: 2. Nie do końca wiadomo jakie to sprawy, bo szczegółów portal na razie nie podaje.
Przeczytaj także: Promocja Torunia. Raz tak, raz siak
Miejscy urzędnicy pomysł bardzo chwalą, bo przecież każda informacja od torunian jest niezmiernie cenna i oczekiwana. Ale złudzeń nie zostawiają: cudów nie będzie. Czyli: nie będzie dodatkowych pieniędzy na naprawę dróg i studzienek, na naprawienie znaków. Nie będzie dodatkowego personelu, który zająłby się obsługą portalu. Niezmiernie cenne i oczekiwane informacje od torunian będą trafiać do e-mailowych skrzynek miejskich instytucji, gdzie podzielą los wszystkich innych skarg i zażaleń.
Trzymam kciuki za powodzenie portalu, bo idea wydaje mi się świetna, ale mam pewne obawy. Może dlatego, że urząd miasta kojarzy mi się z wieloma rzeczami, ale nie ze sprawną komunikacją internetową.
Przeczytaj także: Magistrat w natarciu na Facebooku
Może dlatego, że na oficjalnej witrynie magistratu od lat nie ma nawet banalnego odnośnika do strony głównej? Może dlatego, że nadal nie mogę przez internet złożyć podania o wymianę dowodu osobistego? A może dlatego, że już od dłuższego czasu z zazdrością patrzę na znajomych z Bydgoszczy, dumnie chwalących się kartą miejską w portfelu?
Owszem, pojawiają się na horyzoncie jaskółki zmian. Magistrat od tygodni zapowiada swoje nowe witryny, a za bilet miesięczny mogę już zapłacić przez internet. Ale odebrać go i tak muszę osobiście - widać jedna jaskółka wiosny nie czyni.