Jestem pełen podziwu, bo kraj stojący na skraju bankructwa nie powinien stawiać warunków. A jednak. I być może takiego właśnie tupetu brakuje polskim politykom, spolegliwym zanadto dla Unii. Co więcej - pomoc dla Aten będzie spływać, czy to nam się podoba, czy nie. W przeciwnym razie idea Unii Europejskiej straci sens.
Pozostaje nam wziąć sobie Greka. Jeśli Państwo nie wiedzą, co to znaczy, to wyjaśnię w krótkich żołnierskich słowach: jeśli po ciężkiej pracy za 3 do 4 litrów paliwa dziennie i przy okazji na dług Grecji jesteście zmęczeni, weźcie sobie Greka. On z przyjemnością wyręczy was w pójściu do kina, na imprezę, tudzież basen, na które zaharowani nie macie czasu.
Jeśli przeciętny Grek miałby zarabiać 334 euro, bo tyle wynosi u nas płaca minimalna, jeśli miałby wydawać połowę z tego na paliwo, drugą na opłaty, trzecią na kredyt, a czwartą na rachunki (zauważcie, że mamy już 200 procent), to podejrzewam, że Europa zaczęłaby płonąć.