Posłowie zdecydowali, że nie będą zajmować się tematem związków partnerskich. - Bo gdyby miały one takie same prawa, jak rodzina, to odbyłoby się to kosztem rodziny - argumentowała w telewizji z przejęciem na twarzy jedna z posłanek. Dlaczego? Nie wyjaśniła.
Niestety,małżeństwa rozpadają się coraz szybciej i częściej, a związków partnerskich, czy posłanka chce, czy nie, jest coraz więcej. Mieszkają razem, mają wspólną lodówkę, wieloletni kredyt i dzieci. Dlaczego nie mogą mieć też takich samych praw jak rodzina? W czym są gorsi? Czy przysłowiowy "papierek" uczyni z nich, innych, lepszych ludzi? Bo mam wrażenie, że do takich posłanka chce się zaliczać.
czytaj też: "Gejowski faszyzm" i amerykański prawnik w polskim Sejmie
Jak się wydaje, w związku "na kocią łapę" ludzie są ze sobą, ponieważ tego chcą, a nie dlatego, że muszą. No bo, co powiedzą najbliżsi, gdy dowiedzą się o rozwodzie! Ile znacie fikcyjnych małżeństw? Hm.
Podziwiam te pary, które są razem, bo się kochają, szanują, potrafią osiągnąć kompromis, przetrwać kryzys i zgodnie wychowywać dzieci, niezależnie od tego czy zawarli małżeństwo, czy nie.
I wcale tych drugich nie uważam za gorszych. Nie śmiałabym. Ale mam wrażenie, że niektórzy tak myślą. Może po prostu sami w ten sposób próbują przekonać siebie, że należą do lepszych? Zupełnie bezpodstawnie, roszcząc sobie prawo do mówienia innym, jak mają żyć.
Czytaj e-wydanie »