Ależ byłem naiwny... Po analizie przemówienia premiera Rosji już wiem, że oczekiwanego przełomu w stosunkach polsko-rosyjskich długo nie będzie. W Katyniu do Polaków i cieni ofiar nie mówił bowiem premier europejskiego państwa, tylko wielkorus i czekista. Putin nie oddał hołdu zamordowanym oficerom WP - on obraził ich pamięć. Nawet w oficjalnym polskim tłumaczeniu doszło do niebywałej manipulacji. Było w nim dwukrotne oskarżenie Stalina. Ale w oryginalnym przemówieniu Putina, imię zbrodniarza nie padło ani razu! Mordu dokonali anonimowi "kaci totalitaryzmu", który miał na celu zaledwie "sianie strachu, by zmusić do posłuszeństwa". Nie było żadnego ludobójstwa i niesłychanej zbrodni wojennej! Cóż, świetna, czekistowska szkoła.
Donald Tusk powiedział natomiast to, co powiedzieć należało:"panie premierze, oni tu przecież są, oni w tej ziemi leżą. Oczodoły z ich przestrzelonych czaszek patrzą i czekają, czy jesteśmy zdolni do tego, aby przemoc i kłamstwo zamienić w pojednanie". Będą czekać. Długo.