Do sklepu z pieczywem firmy Majkro (dawniej Jantur) przyjechał samochodem mężczyzna.
Kupił chleb i dwa kawałki sernika, ale nie chciał zapłacić. Powiedział, że Jantur jest mu winien dużo pieniędzy za zboże - opowiada nam jeden ze świadków. Rachunek w sklepie wyniósł 5 zł 40 groszy.
Mężczyzna sam zadzwonił na policję, gdy sytuacja w sklepie zaczynała być nieprzyjemna, ale zanim funkcjonariusze przyjechali, zdążył odjechać. Świadkowie mówią, że rejestracja auta wskazuje na powiat toruński.
- To prawda. Taka sytuacja miała miejsce. Nasi funkcjonariusze porozumieli się z właścicielką sklepu, ale ona nie chciała złożyć doniesienia - potwierdza uzyskaną przez nas informację sierż. Marta Kulpa, oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Aleksandrowie Kujawskim. - Niemniej była to kradzież i policja ma obowiązek ścigać takie przestępstwo - dodała.
Nie uzyskaliśmy informacji, czy udało się ustalić, kim był tajemniczy, starszy mężczyzna - jak określają go mieszkańcy Konecka.
Można przypuszczać, że był to jeden z setek wierzycieli upadłej nieszawskiej spółki Jantur , która winna jest rolnikom ok. 24 mln złotych za zboże i której szyld kiedyś wisiał nad drzwiami koneckiego sklepu. Pieczywo w nim sprzedawane pochodzi z piekarni, należącej do siostry braci Romana i Krzysztofa Ch. (prezesa i wiceprezesa zarządu spółki Jantur), którzy przebywają obecnie w związku z toczącym się śledztwem w areszcie tymczasowym. Ich siostra także usłyszała zarzuty, ale wobec niej prokuratura nie zastosowała aresztu tymczasowego.
Czytaj e-wydanie »