Zobacz wideo: Jak wielkie uprawy roślin niszczą środowisko naturalne?
Gdyby płynąć do wspomnianego zamku w Świeciu, a to prawie 190 kilometrów, przygodę należałoby podzielić na wiele etapów. Dlatego proponuję wariant 26-kilometrowy z kaszubskiej wsi Korne do znanej już naszym Czytelnikom z poprzednich relacji stanicy wodnej PTTK Wdzydze Kiszewskie nad jeziorem Wdzydze. Bo to niezwykle malownicza trasa i nie tak męcząca. Daje też tę satysfakcję, że płynie się aż pięcioma rzekami.
Płyniemy Wierzycą przez Kaszuby. Gdy złote liście opadają do wody…
Takie spływy organizuje w sezonie m.in. wdzydzka stanica. Ekipa bydgoskich kajakarzy i koleżanka z Charzyków wybrali się wszak późną jesienią i nie żałują, bo przygody wyznaczały ich wodny szlak przez Kaszuby.
Korne. Start przy młynie
Na start do wsi Korne dojeżdża się ze stanicy w pół godziny drogą na Kościerzyną, a potem krajową nr 20 na zachód. Od tej drogi trzeba skręcić według drogowskazu do wsi i zjechać do młyna.
Na przystani „Kajaczkowo” w Kornem także można wypożyczyć kajaki. Przystań znajduje się przy starym ceglanym młynie na rzeczce Borowej. Teraz zamontowano w nim turbinę, więc jest to mała elektrownia wodna o mocy 8,1 kW. Można ją zwiedzać. Miejsce jest oznakowane turystycznie, także zejście na wodę.
Ten kto woduje się poniżej młyna, może się jednak zdziwić – woda w Borowej jest bardzo płytka, co przekłada się na duży wysiłek na pierwszych 400 metrach, zanim nie dotrze się do nieco większej rzeki – Pilicy. Na całej trasie spływu jest to najbardziej uciążliwy odcinek. Cóż, można też przeciągnąć kajaki łąką wzdłuż wody...
Pilicą przez Lubianę do Trzebiochy
W Pilicy jest tyle dużo wody (choć to nadal płytka rzeka), że bez problemu może płynąć nawet najcięższa załoga dwuosobowa.
Pilicą dopływa się w niecałą godzinę do rzeki Granicznej. Zasilają ją trzy malownicze jeziora, z których także można rozpocząć spływ, na przykład z letniskowej miejscowości Garczyn. Pilica płynie pośród łąk i lasów, ale – co do lasów – koryta nie przegradzają powalone drzewa, więc płynie się bez utrudnień.
To też może Cię zainteresować
Po kilku kilometrach dopływamy do mostu na południowym skraju dużej wsi Łubiana, która słynie z Zakładu Porcelany Stołowej „Lubiana”. Nas goni czas, bo dni są już krótkie, a i aura niepewna – zapowiada się na deszcz. Ten na szczęście ostatecznie nie spadł, ale i słońce nie chciało się do nas uśmiechnąć. Za to Graniczna robi się z każdym pociągnięciem wiosła głębsza i szersza, co przyspiesza płynięcie.
Zwykle płynie się z Rybaków
Tak docieramy do sporego jeziora Sudomie, które musimy przeciąć na skos szukając wąskiego przesmyku na jego wschodnią część. Nie raz już kajakarze pobłądzili w tym miejscu, ale w tym roku przesmyk został wreszcie oznakowany.
Zwykle spływy rozpoczynają się właśnie na brzegu tego jeziora – we wsi Rybaki, skąd do Wdzydz jest 17 km. Z Sudomia przepływa się pod mostem w Sycowej Hucie na jezioro Żółnowo, a z tego wypływa w południowo-wschodniej części na Trzebiochę. Tego miejsca jeszcze nie oznakowano.
Rzeka płynie w głębokiej i szerokiej dolinie, i jest niezwykle malownicza, co dziwić nie powinno skoro jesteśmy na terenie Wdzydzkiego Parku Krajobrazowego.
Na rybkę w Grzybowskim Młynie
W Grzybowie trzeba się przecisnąć pod niskim mostem, a w Grzybowskim Młynie wyjść na brzeg i przenieść kajaki ok. 100 m przez ośrodek hodowli ryb.
Przy okazji można kupić świeżą rybkę. Wędzony pstrąg kosztuje 32 zł za 1 kg, jesiotr – 56, żywy karp – w promocji 14 zł. Można też zaglądnąć do restauracji „Babcina Kuchnia” przy szosie Wdzydze - Kościerzyna (gdyby nie fakt, że teraz w pandemii serwuje się tylko dania na wynos).
Z nurtem Wdy i Trzebiochy, z widokiem na jezioro Wdzydze...
Pracownik ośrodka hodowlanego nie może się nadziwić, że uprawiamy kajakarstwo o tej porze roku, więc nazywa nas morsami.
Poniżej Grzybowskiego Młyna Trzebiocha zagłębia się w lasy i jej nurt przyspiesza. Leżące w poprzek drzewo może przysporzyć nie mało kłopotów, co i nam się przydarza, acz uchodzi na sucho.
W Loryńcu pod wodę
Trzebiocha wpada wreszcie do Wdy w Loryńcu. Od wypłynięcia z Kornego za naszymi rufami zostało 17 kilometrów.
Kto zna Wdę poniżej Loryńca, ten wie, że nurt tu szybki i wielu kajakarzy kąpało się przymusowo zanim nie usunięto z rzeki powalonych drzew. Pech chciał, że niedawno upadły kolejne drzewa i nam przyszło się z nimi zmierzyć. Efekt: dwoje kajakarzy i ich kajaki pod wodą, i dramatyczna akcja ratunkowa, bo prąd potrafi człowieka przycisnąć do pnia, sponiewierać. Ale udało się – ludzie już na brzegu, potem kajaki, więc można płynąć...
Tak ekstremalnie już nie będzie - rzeka wolna od drzew, szeroka i głęboka, meandrująca, zachwycająca krajobrazami. Mija się lewobrzeżną osadę rybacką Czarlina i już, skręcając ostro w lewo, przepływa pod Uroczym Mostkiem i dociera na rozległą toń jeziora Wdzydze, a właściwie jego zachodniego ramienia – Radolnego. Do stanicy PTTK zostały 2 km. Już zmierzcha...
