Takich delegacji mężczyzna miał wystawić ok. 200 na łączną sumę blisko 100 tys. zł. Jego pracownicy mieli załatwiać sprawy służbowe w różnych państwach, co potwierdzali na wystawionych delegacjach. Pieniędzy jednak nie odbierali.
Jak powiedział na antenie radia PiK Krzysztof Kwiatkowski, zastępca prokuratora rejonowego we Włocławku, menedżer przedsiębiorstwa przyznał się do wystawiania fikcyjnych delegacji, ale podkreślał, że była to oficjalnie akceptowana praktyka firmy. Pozyskane w ten sposób pieniądze miały być wydawane na wypłaty za pracę w nadgodzinach i dni wolne.
Prokuratura nie potwierdziła jednak tych wyjaśnień, a zarząd przedsiębiorstwa twierdzi, że nic nie wie o takich praktykach. Dlatego dyrektor stanie przed sądem. Grozi mu do ośmiu lat więzienia. Może się także spodziewać procesu cywilnego wytoczonego przez byłego pracodawcę.