https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Wojna z mojej piwnicy - bieżącą sytuację komentuje Adam Willma

Adam Willma
Przejście graniczne w Medyce.
Przejście graniczne w Medyce. Krzysztof Kapica
Najpierw wpadł kolega. Twardy typ, z takich, co nie okazują emocji: - Szedłem tu do ciebie i tu przy przejściu, niedaleko, przy Grudziądzkiej, stała ta grupa kobiet z dziećmi, Ukrainki. I nagle wszystkie zaczęły płakać.

Ale to nie był zwykły płacz, ale jęk i zawodzenie. Wyglądało, jakby któraś właśnie dostała jakąś wiadomość.

Nalałem kawy. Zmieniliśmy temat. Kolega wrócił właśnie z Kijowa, gdzie zawoził towar. Pochwalił się spotkaniem z Witalijem Kliczką, merem Kijowa.

- Zupełny przypadek. Zeszliśmy do metra. W Kijowie wojny już nie ma, ale mimo to, niektórzy jeszcze schodzą na noc do metra i tam śpią. Kliczko w różnych miejscach spotyka się z ludźmi, żeby podtrzymać ich na duchu.

Godzinę później przyszła córka ze szkoły.

- Nie wiem jak to powiedzieć, ale poczułam się dzisiaj, jakbym znalazła się w środku jakiegoś filmu.

Zaczerpnęła powietrza: - Na przystanku przy Plazie stała ukraińska rodzina. Matka i dwoje dzieci, chłopak i dziewczyna. Chyba byli na zakupach, bo mieli reklamówki z H&M. Rozmawiali ze sobą wesoło, jak ludzie, którzy chcą normalnie żyć. Przyjechał tramwaj, dzieci usiadły osobno, kobieta osobno. Wtedy ona wyjęła telefon, znalazła numer i przycisnęła go do ucha. Ale chyba nikt nie odbierał. I wówczas spłynęły jej łzy po policzkach. Odwróciła głowę do szyby i szybko je wytarła. A potem znowu spojrzała w kierunku dzieci i z uśmiechem zaczęła coś do nich mówić po ukraińsku. Dzieci nawet nie zauważyły tych jej łez. Widziałam takie sceny, ale tylko w filmach.

Godzinę później spotkanie z panem z muzeum, któremu przekazałem koc. Koc odziedziczyłem razem z piwnicą, w której pozostało trochę gratów po poprzednich właścicielach. Koc był twardy, szorstki, nieprzyjemny w dotyku, z charakterystycznym motywem gwiazdy wyszytym po boku i z licznymi plamami. Wojskowy? Kilka dni szukałem odpowiedzi, aż w końcu znalazłem – koc armii włoskiej z II wojny światowej. Najpewniej trafił do Torunia, z którymś z jeńców włoskich przetrzymywanych w Stalagu XX. Jak się tu znalazł w mojej piwnicy, tego już się nie dowiem, bo nie żyje nikt, kto mógłby pamiętać.

Pomyślałem sobie o rzeczach, które przywieźli ze sobą uchodźcy z Ukrainy. Aktorka z dziecięcego teatru, która cudem wydostała się z bombardowanego miasta, zapakowała do walizki marionetkę. Bawi nią dziś dzieci w Poznaniu. Czy za pół wieku ktoś jeszcze będzie pamiętał historię tej lalki?

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Ostatnia droga Franciszka. Papież spoczął w ukochanej bazylice

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska