Żal mi się go zrobiło, tym bardziej, że wcześniej tatuaże nawet mu się nie podobały.
To skąd ten lew? Otóż odkąd stał się prawdziwym followersem (czyli kimś, kto bacznie śledzi internetowe profile i hasztagi) zachowuje się nieco inaczej niż wcześniej. Ubiera się tak, jak radzą jego ulubieni influencerzy, na wakacje wybiera miejsca które im się spodobały. No i w kwestii zdobienia ciała też zdał się na internetowego guru.
Niewtajemniczonym tłumaczę, że influencerzy to twórcy internetowi, którzy skupiają wokół siebie followersów.
Twórcy czasami są mało twórczy. Niektórzy na przykład pokazują co jedzą, albo czym malują paznokcie i to wystarczy, żeby mnóstwo ludzi ich obserwowało. Są znani. Ci o największych zasięgach mają z tego niezły dochód. Nie czepiam się, bo każdy ma prawo zarabiać.
Influencerzy stają się coraz bardziej wpływowi. Pewien właściciel niewielkiej kebabowni stał się sławny dzięki influencerowi, który zjadł to, co on serwuje od dawna. Wystawił mu w necie dobrą ocenę. I nagle klienci zaczęli walić do jego małego punktu drzwiami i oknami! Nie mógł nadążyć z realizacją zamówień.
Ale pech chciał, że niebawem do tego samego punktu zajrzał inny influencer, któremu jego kebab nie smakował. I tak samo nagle zrobiło się pustawo. Zaglądali tylko ci, którzy nie kierują się opiniami influencerów i sami wiedzą, co im smakuje, a co nie.
Dziwię się jednak tym, którzy własnego zdania nie mają. No bo jak wytłumaczyć fakt, że po nieprzychylnym wpisie bar albo restauracja pustoszeje? Czy ci klienci, którym potrawy wcześniej smakowały, nagle zmienili upodobania kulinarne?
Niektórzy właściciele knajpek zaczęli nerwowo się rozglądać. Wśród gości wypatrują influencerów kulinarnych, swoich młodszych pracowników proszą o „ewentualny cynk”. Nie wiem na co liczą? Że obłaskawią wpływowego gościa większym schabowym z kością, bardziej wypieczonymi frytkami? Przecież każdy ma swój gust, smak. Przynajmniej powinno tak być.
Z polityką jest podobnie. Jednego bardziej ciągnie w prawo, innego w lewo. Ale jak zachowają się followersi, gdy przyjdzie czas oddać głos w wyborach prezydenckich? Gdyby każdy z kandydatów przygotował po kebabie dla influencera, a ten wydałby werdykt, to sprawa byłaby prosta.
Tylko, że nasza przyszłość nie może zależeć od kebaba. To byłoby niesmaczne! Nie traćmy zdrowego rozsądku i własnego zdania. Wtedy nawet pomysł z ryczącym lwem - raczej brązowym i raczej brzydkim – uschnie przed wejściem do gabinetu tatuażu.
