Działali z pełną premedytacją. Bili rozmyślnie i mając świadomość, do czego może doprowadzić ich zachowanie - podkreślała wczoraj sędzia Anna Warakomska uzasadniając wyrok, który ogłosiła chwilę wcześniej w Sądzie Okręgowym w Bydgoszczy.
Bydgoszczanie Łukasz J., Maciej T. i Szymon M zostali skazani na cztery lata bezwzględnego więzienia. To kara za bestialskie pobicie, którego dopuścili się 21 marca 2011 roku.
W bramie na podwórze między dwiema kamienicami przy ulicy Nowodworskiej na Szwederowie napadli na 30-letniego Marcina W. Zadali mu kilkadziesiąt ciosów rękoma i kopnięć. Celowali w tułów i głowę. Nie dali W. szans. Pobity z poważnymi obrażeniami - w tym obrzękiem mózgu, w stanie krytycznym trafił do szpitala. Zmarł tydzień później.
- Oskarżeni kierowali się wyjątkowo niskimi pobudkami - argumentowała sędzia Wara-komska. - Działali z chęci zemsty. Za to, że Marcin W. związał się z Katarzyną M.
Tym samym sędzia nawiązała do wątku, który poruszali zeznający wcześniej w procesie świadkowie. Chodzi o relacje między Katarzyną M. a Adrianem M., który w tej samej sprawie został już skazany w 2013 roku na siedem lat więzienia.
M., znany na Szwederowie jako „Tofi”, dzień po pobiciu (wraz z trzema skazanymi wczoraj) zaplanował pobicie Marcina W., bo uważał, że Katarzyna W. jest jego dziewczyną. Dzień po zmasakrowaniu W. uciekł. Sąd wydał za nim Europejski Nakaz Aresztowania. „Tofi” wpadł w lipcu 2012 roku w Londynie. Kilka tygodni później brytyjscy śledczy przekazali go stronie polskiej.
„Tofi” - karany już wcześniej za kradzieże i rozboje - stanął przed sądem krótko po tym, gdy sąd pierwszej instancji wydał wyrok na trzech jego kumpli. Łukasz J., pseudonim Józef, Maciej T. „Mały” i Szymon M. „Szymuch” zostali skazani na trzy lata więzienia za współudział w śmiertelnym pobiciu W.
Proces, który zakończył się wczoraj był efektem apelacji złożonej po pierwszym wyroku zarówno przez obronę oskarżonych, jak i przez prokuraturę. Obrońcy oskarżonych twierdzili, że głównym sprawcą skatowania W. był „Tofi”, a pozostałych trzech „zachowywało się biernie”. Sąd nie przychylił się do tych wniosków.
- Nic nie potwierdza argumentów obrony o biernym zachowaniu oskarżonych - uzasadniała wczorajszy wyrok sędzia Warakomska. - To było porozumienie w sprawie pobicia Marcina W.
W tym procesie istotne dla końcowego orzeczenia były zeznania świadków. Jednym z nich była pracownica „Tęcza”. Inna kobieta po początkowym złożeniu zeznań obciążających oskarżonych, wycofała się z tych wyjaśnień. Bała się odwetu. Oskarżeni odpowiadali w procesie z wolnej stopy. Wyrok jest prawomocny.