Przy okazji potrafi utrudnić życie setkom kierowców i pasażerów spieszących do pracy i do szkoły. W akcji "rękaw" pod Bydgoszczą złapano jednego delikwenta, który prowadził po alkoholu. Czyli góra urodziła mysz.
Mam nadzieję, że ta nieudana akcja nie spowodowała, że jakiś zestresowany i spóźniony maturzysta pisząc maturalny esej nie pomylił "Chłopów" z "Dziadami" albo Jana Kochanowskiego z panem Janem, sąsiadem z bloku. Bo nasza policja w ogóle nie wykazała się wyczuciem sytuacji. Ręce, a raczej "rękawy" opadają.
Mam pomysł. Może następnym razem po prostu trzeba zwinąć asfalt, jak w kawale o burmistrzu Wąchocka, i będzie po kłopocie. Pijanych nie będzie, bo nie pojadą. Będzie to cenna inicjatywa policji w walce z pijaństwem na drogach. Taka świecka tradycja, ekstradycja.
Pamiętacie jedną ze scen z komedii wszech czasów pt. "Miś" w której milicja (taka formacja z czasów PRL) łapie kierowców przekraczających prędkość? Pewnie "Miś" z poniedziałkowej akcji by się uśmiał, bo koń to już przeżytek...