Niedosłyszący, piętnastoletni kundelek z Fordonu podczas sobotniego spaceru w Lesie Jastrzębie odbiegł od swojej pani. - Podejrzewamy, że wywęszył jakiś trop - mówi Marek Modrzejowski, właściciel Debeta. - Żona pomyślała, że pobiegł już do samochodu, ale niestety go tam nie było.
Cała rodzina jeszcze tego samego dnia rozpoczęła poszukiwania. Rozwiesili ulotki i opublikowali informacje ze zdjęciem psiaka na portalach społecznościowych. Telefon się rozdzwonił. Przez pięć dni zwierzę widziano w Jarużynie, Osielsku, Niwach, Żołędowie, Augustowie i Nekli. - Jedna z mieszkanek okolic Borówna bezinteresownie jeździła w nocy z moją córką i go szukała - opowiada Modrzejowski. - Pomagali nam biegacze i rowerzyści. Jednak ludzie dzwonili z informacją, że go widzieli, a gdy my tam przyjeżdżaliśmy Debeta już nie było. Pies ma adresownik w obroży, jednak nikomu nie udało się go złapać.
Psiak spędził poza domem prawie tydzień. Prawdopodobnie żywił się odpadkami, które znalazł w przydomowych śmietnikach i wciąż był w ruchu, szukając swojego domu.
Komunikat o zaginięciu czworonoga opublikowano m.in. na stronie Urzędu Gminy w Dobrczu. - W środę wieczorem gospodarzowi z Nekli udało się go zwabić - cieszy się właściciel Debeta. - Pies jest wychudzony i bardzo zmęczony, ale nic poważnego mu się nie stało. Chcielibyśmy podziękować wszystkim, którzy zaangażowali się w akcję poszukiwawczą. Nie spodziewaliśmy się, że aż tyle osób nam pomoże.
Przeczytaj także: Schronisko z Bydgoszczy ma jedną z największych śmiertelności zwierząt. Podejrzane?
To nie pierwsze zaginięcie psiaka. Wcześniej podczas biwaku wpadł do wody, a prąd zniósł go na drugi brzeg. Wówczas też wrócić do domu pomogły mu napotkane osoby.
Do bydgoskiego schroniska dla zwierząt do końca września z terenu gminy trafiły 23 zagubione i porzucone psy.