Więcej komentarzy na stronie www.pomorska.pl/komentarz
Dla tych, co nie pamiętają - Papała był świetnym komendantem głównym policji. "Iwan" najpierw spalił swoje notatki, w tym także korespondencję z rodziną, po otrzymaniu grypsu. Żeby było śmieszniej, o dostarczeniu grypsu wiedzieli strażnicy więzienni, bo to dzięki ich zeznaniom wiemy, że gryps naprawdę istniał. Nic dziwnego, że w areszcie, ostatnim miejscu pobytu "Iwana" rozpoczęto kontrolę.
Zbigniew Niemczyk, prokurator, który poinformował o zatorze płucnym "Iwana" jako o przyczynie jego zgonu, stwierdził też, że śmierć nastąpiła dlatego, bo osadzony był chory. Prokurator Niemczyk prawdopodobnie był kiepskim studentem, bo już na 1 roku prawa na zajęciach z medycyny sądowej uczy się, jak wywołać zator płucny kombinacją powszechnie dostępnych leków.
Nie w tym jednak rzecz. Okazuje się kolejny raz, że polskie więzienia i polska służba więzienna są niezreformowanym bastionem.
Takim, w którym każdy może robić, co chce.