W Sądzie Rejonowym odbyła się druga rozprawa w procesie 69-letniego Jana G., kierownika budowy, oskarżonego o narażenie na niebezpieczeństwo pracowników i nieumyślne spowodowanie śmierci jednego z nich.
31-letni pan Tomasz zginął pod
ścianą rozbieranego budynku z tzw. pruskiego muru przy
ul. Podgórnej 42, w Wielki Piątek zeszłego roku.
Podczas drugiej rozprawy zeznania składali pracownicy firmy rozbiórkowej, jej szef i sąsiedzi. Obraz, który wyłania się z ich zeznań, szokuje.
Rozbiórkę budynku przeprowadzano wbrew podstawowym zasadom prowadzenia takich robót. Większość budowlańców pracowała bez kasków. Do wyburzeń używano ciężkiego sprzętu, ale ścian niczym nie podpierano. Tuż przed tragedią robotnicy poczuli gaz, bo nie zadbano o jego odłączenie! Pogotowie gazowe przyjechało już po dramacie.
Tragicznego 14 kwietnia 2017 r. kierownik Jan G. opuścił plac budowy ok. godz. 14.30 i zostawił pracowników. Do śmiertelnego wypadku doszło ok. 15.00.
- Nie wiedziałem, że istnieje w ogóle jakiś projekt tej rozbiórki. Nie rozmawiałem z oskarżonym o tym, jak te prace rozbiórkowe mają być prowadzone. Zlecenie przyjąłem od podwykonawcy Tomasza Ł. - zeznał wczoraj Andrzej Sz., szef firmy rozbiórkowej. - Dlaczego ta ściana się przewróciła? Mógł zawiać mocniej wiatr...
Andrzej Sz. używał do wyburzeń ścian i przenoszenia gruzu koparko-ładowarki. Tragicznego dnia także operował tym sprzętem. Jak zeznał, nie słyszał nic o tym, by kierownik Jan G. zakazał takiej pracy 14 kwietnia. A taka jest właśnie linia obrony oskarżonego...
Najbardziej frapujące zeznania złożył Zdzisław A., mieszkający na przeciwko wyburzanego budynku przy Podgórnej. Ma 66 lat, z wykształcenia jest technikiem budowlanym, w przeszłości prowadził szkolenia BHP. Rozbiórkę obserwował z okien mieszkania, jakieś 24 m od miejsca dramatu. Już w śledztwie podkreślał, że sposób jej prowadzenia groził katastrofą budowlaną i stanowił zagrożenie.
- Tylko papa z dachu była zrywana ręcznie. Generalnie wszy-stko było wyburzane ciężkim sprzętem. Budynek zaczęto burzyć od narożnej ściany połud-niowo-wschodniej. Czyniono to poprzez wpychanie ścian do
środka. To powodowało, że się przewracały. Przy ścianie, która się zawaliła 14 kwietnia 2017 roku nigdy nie widziałem żadnych podparć. Utkwiło mi w pamięci, że tylko jeden człowiek na budowie miał kask - zeznał pan Zdzisław. - 13 kwietnia, podczas burzenia ściany od strony północno-wschodniej koparko
-ładowarka wyjechała na ulicę Podgórną i zaczęła spychać mur. Cegły i kawałki drewna leciały na ulicę i chodnik. Zgłosiłem to nadzorowi budowlanemu.
Co zrobił PINB w Toruniu? Inspektor przyjechał na ul. Podgórną i odkrył błahe zaniedbania. Nazajutrz doszło do tragedii - zginął pan Tomasz. Sąsiedzi widzieli, że gdy podniesiono zawaloną ścianę, leżał pod nią bez kasku.
Pracownicy PINB zeznawać będą w marcu. Oskarżonemu Janowi G. grozi do 5 lat więzienia. Nie przyznaje się do winy.