Czy to napisał urzędnik? Oczywiście.
W ten sposób rzecznik Ministerstwa Spraw Zagranicznych, którym dowodzi Radosław Sikorski spod Bydgoszczy, tłumaczy się z planu zakupu specjalnych krzeseł dla urzędników MSZ. Chodzi o takie zwyczajne krzesła do biurek, a nie elektryczne... Krzesła mają służyć do tego, żeby urzędnicy na nich siedzieli i jeszcze lepiej pracowali. Kontrakt na krzesła - jak wyliczyli czujni obserwatorzy poczynań MSZ - miał kosztować 4 mln złotych. Bo jedno takie krzesło jest tak wygodne, że kosztuje 1500 euro.
Przetarg unieważniono, bo nikt się nie zgłosił. Ale to nie znaczy, że MSZ krzeseł nie kupi. Kupi, bo "istnieje realna potrzeba zakupu, zgodnie z zaleceniami służb medycznych, BHP i związków zawodowych" - jak mówi rzecznik resortu.
Ja bym w krzesła dla MSZ nie inwestował.
Na siedząco się kiepsko śpi.