Adrian Miedziński niedawno oficjalnie zakończył karierę, ale w Toruniu zawsze będzie dobrze wspominany. Na XV Balu Sportowca odebrał specjalną statuetkę Super Anioła za całokształt kariery. Przy okazji obiecał, że postara się o kolejne wyróżnienia w przyszłości.
- Człowiek poświęcił kawał życie dla tego sportu, coś tam udało się osiągnąć., Miłe, że ktoś inny także to docenia. Teraz zaczynam nowy etap w życiu. Trochę stety, trochę niestety, ale nie oglądam się za siebie, tak musiało być - przyznaje Miedziński.
Zapytaliśmy więc wychowanka Apatora Toruń o plany na przyszłość. Adrian Miedziński nie ukrywa, że chce zostać w żużlu i chciałby spróbować sił w pracy trenera. Pierwszym doświadczeniem była współpraca z Franciszkiem Karczewskim w ostatnim sezonie.
- Pojawiły się zapytania od zawodników, ale na konkrety jeszcze za wcześnie. Czuję się pewnie w tym temacie i wydaje mi się, że potrafię pomóc w osiąganiu lepszych wyników. To bardzo ciekawe wyzwanie. W czasie kariery decydowałem sam o wszystkim, przy młodych trzeba się dopasować do kogoś innego i wyczuć co im potrzeba - mówi "Miedziak".
Na razie nie było konkretnej propozycji z żadnego klubu. - Musiałby to być projekt, który mnie zainteresuje i da szanse rozwoju. Zawsze mierzyłem wysoko i to się nie zmienia, chciałbym kiedyś prowadzić jakąś drużynę do mistrzostwa Polski - przyznaje żużlowiec, który jako zawodnik świętował jedno mistrzostwo Polski z Apatorem w 2008 roku.
Adrian Miedziński na tor wróci jeszcze raz, w czasie swojego turnieju pożegnalnego, który ma zostać rozegrany na Motoarenie. Zimą pozbył się już większości żużlowych "gratów".
- Zostały mi trzy ramy motocyklowe i stroje, nie licząc oczywiście medali i pucharów. Nigdy nie zbierałem takich rzeczy, ale teraz być może z sentymentu sobie je zostawię na pamiątkę - przyznaje "Miedziak".
