MKS Dąbrowa Górnicza - Anwil Włocławek 81:101 (24:25, 17:25, 19:26, 21:25)
MKS: Davis 17, Richardson 11 (3), Wojciechowski 9, Łukasiak 8, Melvin 5 (1) oraz Wołoszyn 13 (2), Kobel 9 (2), Zębski 8, Gabiński 1.
ANWIL: Simon 26 (5), Michalak 12 (1), Broussard 10, Szewczyk 8 (2), Marković 2 oraz Lichodiej 15 (3), Kostrzewski 12 (1), Wadowski 12 (2), Sobin 4, Piątek 0.
Anwil nie musiał mieć w Dąbrowie Górniczej łatwego zadania. MKS spisuje się ostatnio bardzo dobrze, we własnej hali ograł m.in. Polski Cukier Toruń.
W pierwszym fragmencie meczu włocławianie niewielką przewagę wypracowali sobie dzięki Szymonowi Szewczykowi. Weteran jest ostatnio w świetnej formie i dwa razy celnie przymierzył z dystansu (9:13), w 1. kwarcie zdobył 8 punktów. Nieźle wyglądała defensywa przeciwko Treyowi Davisowi, największej gwieździe MKS, Anwil był doskonale przygotowany na wszelkie pomysły rywali.
W ataku dwójkowe akcje, kończone punktami spod kosza, rozbijały obronę rywali. Gospodarze oparcie znaleźli jednak na dystansie (5/9 za 3 w 1. kwarcie), zwłaszcza Ben Richarson był piekielnie groźny (11 pkt).
W 2. kwarcie obudził się w ataku Davis, prowadzenie przechodziło z rąk do rąk, MKS prowadził już 4 punktami. Włocławianie konsekwentnie jednak ustawiali swoją zacieśnioną pod koszem defensywę z częstymi podwojeniami na graczy z piłką. Efektem była seria 14:0 i prawie 6 minut bez trafienia z gry gospodarzy.
Pod drugiej stronie parkietu mistrzowie Polski wykorzystywali każdą okazję do kontry i imponowali cierpliwością i skutecznością za 3 (32:42 w 16. minucie).
Po przerwie mistrzowie Polski kontrolowali wydarzenia na parkiecie. Szaleństwa gospodarzy momentami pozwalały im zbliżać się na dystans 8 punktów, ale na więcej Anwil nie pozwolił. W kluczowych chwilach zawsze ktoś trafiał z dystansu (14/22 w całym meczu.
Włocławianom nie przeszkadzał fakt, że do grona kontuzjowanych dołączył Jarosław Zyskowski (bark). Na początku ostatniej kwarty przewaga przekroczyła 20 punktów.