Arriva Polski Cukier Toruń - Dziki Warszawa 90:94 (25:26, 14:26, 24:20, 27:22)
Arriva Polski Cukier: Myles 24, Abu 10 (1), Ryuny 7 (1), Wilczek 5 (1), Gaddefors 5 - Ertel 34 (5), Tomaszewski 3 (1), Lipiński 2, Sowiński 0.
Dziki: McGlynn 20, Joesaar 18 (4), 10 zb., Szlachetka 13 (2), Andersson 13 (1), Aleksandrowicz 2 - Wesson 9, Mokros 7 (1), McGill 7, 9 as., Bender 3, Grochowski 2,
Pierwsza kwarta to ofensywa z obu stron. Na celne rzuty Divine'a Mylesa odpowiadali Nicholas McGlynn i Mateusz Szlachetka. Żadnej z drużyn nie udało się wypracować przewagi. W tej części słabiej spisywali się toruńscy rezerwowi, którzy dostarczyli prawie dwa razy mniej punktów niż rywale (7-13).
Zobaczcie także
Od 15. minuty "Twarde Pierniki" przestały trafiać. A ich kosz raz za razem dziurawił Janari Joesaar. Strata wzrosła do 15 punktów. Niemoc przerwał dopiero w końcówce tej części gry Abdul Malik Abu. Na przerwę toruńscy zawodnicy schodzili przegrywając aż 39:52.
Po wznowieniu gry zaczęło się mozolne odrabianie strat. Cztery punkty z rzędu zdobył Michael Ertel, ale na jego trafienia odpowiadał McGlynn. I tak było za każdym razem gdy torunianie trafiali, to zaraz było kontra graczy ze stolicy. Dopiero w samej końcówce najpierw akcję 2+1 zaliczył Myles, a po chwili trójką popisał się Dzimitry Ryuny. Gospodarze straty zniwelowali do siedmiu punktów. Niestety, w ostatniej sekundzie pozwolili na wjazd pod kosz Grzegorzowi Grochowskiemu.
Po czterech punktach z rzędu Mylesa Arriva Polski Cukier przegrywał tylko 71:76 w 33. minucie. Faulowany Denzel Anderson trafił trzy wolne, a po chwili przypomniał się trójką Joesaar. Trener Srdjan Subotić poprosił o czas. Efekt był natychmiastowy, bo Ertl zdobył siedem punktów z rzędu i w 36. minucie torunianie mieli tylko trzy "oczka" straty (78:81). Miejscowi faulami przerywali ataki koszykarzy ze stolicy, ale ci trafiali wolne. Potem znowu koncert gry dał Ertel, zdobywca ośmiu punktów z rzędu. 47 sekund przed było tylko 88:89. Emocje w Arenie Toruń sięgały zenitu. Trójkę trafił Jarosław Mokros. Na to znowu odpowiedział Ertel. Pozostawało 18 sekund i Dziki miały piłkę. Nie udało się powstrzymać McGlynna, który popisał się celnym wsadem. Dominik Wilczek próbował zniwelować straty trójką, ale nie trafił i porażka stała się faktem.
Warto podkreślić kapitalny mecz Ertela, który zdobył aż 34 punkty, trafił 13 z 15 rzutów, pomylił się tylko dwa razy zza łuku.
W następnej kolejce torunianie podejmą Czarnych Słupsk, a Dziki zagrają derby z Legią.
