MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Artysta do wynajęcia

Alicja Ciesielska
Nie dla wszystkich praca w sylwestra, w tę niepowtarzalną i jedyną noc w roku, oznacza przykry obowiązek czy duży wysiłek. Dla niektórych jest to po prostu świetne połączenie przyjemnego z pożytecznym.

     Jacek Borkowski, czyli Piotr Rafalski z "Klanu" już nie pamięta, kiedy ostatnio bawił się w sylwestra. Od lat zajmuje się konferansjerką na różnych balach i bankietach, także sylwestrowych.
     - Niestety, ja po prostu uwielbiam pracować w ostatnią noc roku - wyznaje przekornie. - Lubię patrzeć, jak ludzie się bawią i nie budzi we mnie zazdrości fakt, że im w tym pomagam.
     Aktor nie ukrywa, że praca w sylwestra to także większe pieniądze. Choć wydawać by się mogło, że organizatorzy balów płacą coraz mniej znanym konferansjerom, gdyż ludzi coraz rzadziej stać na spędzenie nocy sylwestrowej poza domem, Jacek Borkowski nie odczuwa tej bessy.
     - Pewnie dlatego, że mam dobrych agentów, którzy przedstawiają mi tylko najatrakcyjniejsze oferty - tłumaczy. - Ja nie negocjuję stawek i, jak każdy dżentelmen, nie rozmawiam o pieniądzach bezpośrednio z organizatorami imprez.
     W tym roku aktor został wynajęty przez dużą międzynarodową firmę. Poprowadzi bal, który odbędzie się w luksusowym hotelu nad Kanałem Zegrzyńskim. Zgodnie z ustalonym programem wieczoru cała zabawa będzie miała staropolski charakter.
     - Na stołach będzie królowało tradycyjne polskie jadło, a ja wystąpię w kontuszu - opowiada aktor. - Tuż po północy założę smoking, a goście zaczną się bawić przy piosenkach Franka Sinatry w moim wykonaniu.
     Jacek Borkowski przyznaje, że także jego żona zdążyła przyzwyczaić się do tego, iż od lat nie witają wspólnie Nowego Roku.
     - Przez cały rok żona rzadko widuje mnie w soboty i niedziele, bo właśnie w te dni pracuję najczęściej, więc nie narzeka, że także sylwestra spędzamy osobno. Zresztą rozumie moją niechęć do celebrowania wszelkiego rodzaju świąt.
     Równie pracowicie spędzą 31 grudnia Magda Mołek i Tomasz Kamel, prezenterzy telewizyjnej "Jedynki".
     - Sylwestra zaczynam bardzo wcześnie, bo już o szóstej rano - opowiada bez żadnego żalu znana prezenterka. - Najpierw prowadzę program "Kawa czy herbata", potem, o 11.00, zaczynam dyżur, a od 20.00 do północy wraz z Tomkiem Kamelem jesteśmy gospodarzami wieczornego programu sylwestrowego.
     Magda Mołek przekonuje, że nigdy nie należała do osób, które w jakiś szczególny sposób spędzały sylwestra. Tak więc praca w ostatnią noc roku bardzo ją cieszy. Założy wieczorową kreację i postara się umilić czas tym, którzy postanowili bawić się w domu.
     - Czy zwierzę telewizyjne może narzekać na to, że pracuje tej nocy? - odpowiada z kolei Tomasz Kamel na pytanie, czy nie wolałby odpocząć od pracy w sylwestra. - Nawet nie brałem pod uwagę innej możliwości.
     Swego pracoholizmu nie wstydzą się także Agata Młynarska i Katarzyna Dowbor, prezenterki TVP 2.
     - Myślę, że nie potrafiłabym się bawić na sylwestrowej imprezie, gdybym sama jej nie prowadziła - śmieje się Agata Młynarska, która 31 grudnia poprowadzi z Zakopanego program na żywo.
     W przeciwieństwie do swych kolegów po fachu wcale nie traktuje sylwestra jak normalnego dnia pracy.
     - Przecież skłamałabym mówiąc, że nie odczuwam magicznego klimatu tego dnia. Cieszę się, że nie tylko będę bawić widzów, ale też sama poddam się szampańskiej zabawie, jaka z pewnością będzie miała miejsce na zakopiańskich Krupówkach.
     Sylwestra spędzonego poza pracą nie wyobraża sobie także Katarzyna Dowbor.
     - Nie chciałabym siedzieć tego wieczoru w domu, tylko z kilkoma osobami przy smutnej lampce szampana. Moi bliscy rozumieją to doskonale - opowiada szczerze. - Dzięki temu, że pracuję w sylwestra, będę bawić się ze wszystkimi, którzy tego wieczoru włączą telewizyjną "Dwójkę".
     Prezenterka nie kryje też swojej słabości do wystawnych balów i wieczorowych kreacji.
     - A praca w telewizji stwarza mi taką możliwość - tłumaczy.
     Tradycyjnie 31 grudnia także Tadeusz Drozda wybiera się do pracy. Dyżurny satyryk kraju nie czuje wyrzutów sumienia, że od lat nie tańczy tej nocy walca z żoną.
     - Nie jesteśmy przywiązani do dat. Moja żona będzie równie zadowolona, gdy wypijemy wspólnie lampkę szampana na przykład 4 stycznia - tłumaczy satyryk, który już 28 grudnia wylatuje do Chicago, gdzie poprowadzi zabawę sylwestrową dla Polonii amerykańskiej.
     Czyżby Tadeusz Drozda nie dostał żadnej atrakcyjnej propozycji w kraju, że musi lecieć aż za ocean?
     - Owszem, okazuje się bowiem, że nasi rodacy wolą najzwyczajniej w świecie nażreć się i napić niż miło spędzić wieczór oglądając występy i w miłym towarzystwie pić dobry alkohol zamiast gorzały - odpowiada bez ogródek.
     Tadeusz Drozda twierdzi przy tym, że nie zna stawek, jakie oferuje się artystom za prowadzenie imprez w kraju, bo... nikt nie zwrócił się do niego z taką propozycją.
     - Za bawienie gości w Chicago dostanę godne wynagrodzenie - wyznaje. - Nie mogę zdradzić ile, gdyż obowiązuje mnie tajemnica handlowa - dodaje ze śmiechem.
     Sylwestra w domu doczekali się wreszcie: prezenterka Tele 5 Monika Luft, Tomasz Stockinger, czyli serialowy doktor Lubicz oraz znany wszystkim z "Teleexpressu" Maciej Orłoś.
     - Liczyłam się z tym, że ktoś może mi zaproponować prowadzenie imprezy sylwestrowej, ale gdy do połowy grudnia żadna oferta nie nadeszła, dałam sobie spokój - twierdzi Monika Luft. - Przyznam, że nawet się cieszę z tego powodu. Nie muszę wybierać między możliwością zarobku a miłą zabawą w gronie przyjaciół.
     Popularna prezenterka ma za sobą wiele balów, których była gospodynią. Nie zawsze taka forma spędzania sylwestra była jednak przyjemna.
     - Pamiętam, że gdy za pierwszym razem prowadziłam bal w jednym z ekskluzywnych hoteli na Mazurach, w chwili, gdy wybiła północ i wszyscy goście zaczęli składać sobie życzenia, poczułam się nieco samotna i zapragnęłam być wśród ludzi, których znam i którzy są mi bliscy.
     - Pracuję 31 grudnia, ale tylko do 17.15. Po dyżurze w redakcji "Teleexpressu wybieram się do domu - mówi Maciej Orłoś.
     Choć często godził się na prowadzenie imprez sylwestrowych, przyznaje, że zawsze wolał spędzać tę noc w domu, z dala od głośnej muzyki i tłumu.
     - Oczywiście, gdyby w porę przedstawiono mi intratną propozycję, zgodziłbym się. Niczego szczególnego mi jednak nie zaproponowano, więc bez żalu oddam się tego dnia słodkiemu lenistwu w domowym zaciszu.
     Dziennikarz i prezenter "Teleexpressu" podkreśla, że nie jest przeciwny chałturzeniu nawet za bardzo atrakcyjne wynagrodzenie.
     - Trzeba się cenić i szanować - radzi Maciej Orłoś. - Bo ważne jest przecież i miejsce i ludzie, dla których pracuje się tej nocy.
     Podobnego zdania jest Tomasz Stockinger, jeden z bardziej wziętych konferansjerów. Ze względu na to, że nie doczekał się ciekawych ofert, zaplanował sobie sylwestra w domu.
     - I wcale z tego powodu nie cierpię - puentuje aktor.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Gadżety i ceny oficjalnego sklepu Euro 2024

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska