Berlin, Niederkirchnerstrasse 8. Tu znajduje się Centrum Dokumentacji Topografia Terroru. W tym samym miejscu, podczas II wojny światowej, mieściła się siedziba dowództwa SS oraz centrale Gestapo i SD. Tam urzędował Heinrich Himmler. Wielce prawdopodobne, że to właśnie "kat" wydał straszliwy rozkaz: "Każdego mieszkańca należy zabić, nie wolno brać żadnych jeńców, Warszawa ma być zrównana z ziemią". Taka była reakcja Himmlera na wieść o wybuchu powstania w Warszawie.
Dziś, w miejscu, w którym zapadła decyzja o zbrodni na cywilnych mieszkańcach stolicy, prezydenci Polski i Niemiec otworzyli wystawę z okazji 70. rocznicy wybuchu powstania warszawskiego. Wyróżniającym się graficznie, za sprawą czarnego koloru, elementem ekspozycji będzie rozdział mówiący o katach Warszawy.
Ufam, że zwiedzający wystawę zobaczą twarze najważniejszych zbrodniarzy. Takich jak Oskar Dirlewanger, który dowodził złożoną z kryminalistów brygadą, odznaczająca się niezwykłym okrucieństwem. Jednostka brała udział w masakrze cywilów na Woli.
Wierzę, że nie zabraknie "konterfektu" drugiego "kata Woli" - Heinza Reinefartha. Za wymordowanie w pierwszych dniach sierpnia 1944 r. prawie 50 tys. mieszkańców tej dzielnicy nigdy nie poniósł odpowiedzialności. W 1954 r. został burmistrzem miasta Westerland, na wyspie Sylt. Odbudował miejscowość, rozkręcił turystykę. Jego przeszłość przez dziesiątki lat była tematem tabu. Dopiero w tym roku radni uderzyli się w piersi i zdecydowali, że na ścianie ratusza zawiśnie tablica przypominająca o powstaniu warszawskim i zbrodniach byłego burmistrza.
Na tablicy, która lada dzień powinna być odsłaniana będzie można przeczytać:
"Warszawa 1 sierpnia 1944 r. Polscy bojownicy ruchu oporu powstają przeciwko niemieckim okupantom. Reżim narodowo-socjalistyczny każe powstanie zdusić. Ponad 150 tys. ludzi zostaje zamordowanych, niezliczona rzesza mężczyzn, kobiet i dzieci odnosi rany. Burmistrz Heinz Reinefarth jako dowódca grupy bojowej był odpowiedzialny za te zbrodnie. Zawstydzeni oddajemy pokłon ofiarom i mamy nadzieje na pojednanie".
Nie wiem, czy powstaniowa wystawa to spóźniona reakcją Polski na słynny serial "Nasze matki, nasi ojcowie". Dobrze jednak, że pokazujemy ją Niemcom, w ich stolicy.
Czytaj e-wydanie »