Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Co za mecz! Anwil przejdzie do historii, choć przegrał!

Tomasz Froehlke
Tomasz Froehlke
Mariusz Kapala
Trener Anwilu Włocławek smutny dziękował za mecz Andrejowi Urlepowi, ale jego koszykarze walczyli do końca. Niestety, przegrali po dogrywce w Zielonej Górze i w półfinale play off Energa Basket Ligi prowadzi Stelmet 2-1. Ten mecz zapewne przejdzie do historii.

Stelmet Zielona Góra - Anwil Włocławek 107:104 (21:24, 24:17, 23:22, 22:27, 17:14)
STELMET: Florence 34 (7), 7 as., Savovic 19 (1), 7 zb. 5 as., Dragicevic 17, 5 zb., Zamojski 10 (2), 5 zb., 6 as., Koszarek 6, 7 zb., 7 as. oraz Gecevicius 12 (2), Hrycaniuk 4,, Matczak 4, Muric 1.
ANWIL: Almeida 23, 4 zb., 3 przechwyty, Sobin 18, 5 zb., Airington 14 (1), 5 zb., 6 as., Nowakowski 13 (3), 6 zb., Łączyński 9 (1), 8 zb., 4 as. oraz Hosley 16 (1), 5 zb., Zyskowski 5, Wojciechowski 3 (1), 5 zb., Leończyk 3, Delas 0, Ihring 0.

Anwil wiedział, że jak wygrać, to tylko teraz. W pierwszym meczu w Zielonej Górze, w której nie wygrał od pięciu lat.

To był dramatyczny mecz, który z pewnością przejdzie do historii. Do dogrywki włocławianie doprowadzili w niesamowity sposób! W ostatniej minucie przegrywali już 82:86, na 20 sek., przed końcem 84:90...

Praktycznie przez całą pierwszą połowę Anwil prowadził. Momentami nawet 8 pkt. (20:12) i 10 pkt. (31:21, 33:23). Od początku mecz rozgrywał się w szybkim tempie, w którym - wydawało się - że lepiej czują się włocławianie.

Michał Nowakowski wyszedł w pierwszej piątce i tylko w pierwszej kwarcie zdobył 7 pkt., a w drugiej trafił jedną „trójkę”. Ale dobrą grę w ataku przypłacił trzema faulami i musiał usiąść na ławce rezerwowych. Grając jak zwykle z rezerwy Quinton Hosley był - o dziwo - skuteczny w ataku. Szybko zdobył 8 pkt., nie zawodząc również w obronie.

Ale Stelmet to bardzo doświadczony zespół, który - gdy tylko Anwil uzyskiwał większą przewagę - szybko ją zmniejszał. W decydujących momentach drugiej kwarty był już zdecydowanie górą. James Florence trafił dwa razy za 3 pkt., świetnie pod koszem grał Boris Savovic, wykorzystując idealne zasłony partnerów, punktował także Vladimir Dragicevic.

Od stanu 41:40, włocławianie nie zdobyli już punktów, a Stelmet 5 pkt. i było 45:41 do przerwy.

Świetnie drugą połowę rozpoczął znowu Nowakowski, punkty z przechwytu dołożył Kamil Łączyński i Anwil znowu wyszedł na prowadzenie 53:51. Nowakowski złapał jednak czwarty faul i wszedł za niego Paweł Leończyk. Ale Florence celnie rzucał za 3 pkt. Nawet przez ręce włocławskich obrońców.

Było jasne, że jeśli nie obudzi się lider Anwilu - Ivan Almeida - to może być bardzo ciężko o zwycięstwo. Było mu jednak bardzo ciężko. Nie dość, że był dobrze pilnowany, nie dość, że wybierał złe momenty do rzutów to widać było, że to w tym momencie nie czuł się dobrze. Pod koniec trzeciej kwarty zszedł z parkietu, a Stelmet wykorzystał szansę. Trafiał Przemysław Zamojski, dynamicznie na kosz wchodził niesamowity wczoraj Florence (64:57).

Nieoczekiwanie, rolę lidera przejął Hosley, specjalista od obrony, który zdobywał dwa tytuły MVP finałów ze... Stelmetem. Trafił nawet za 3 pkt., na parkiecie znów pojawił się Almeida, który od razu popisał się akcją 2+1 i ponownie Anwil wyszedł na prowadzenie (69:68).

Trener Milicic zdecydował się grać wysoką piątką: Almeida, Jaylin Airingotn, Jarosław Zyskowski, Jakub Wojciechowski i Hosley. Początkowo to przynosiło efekt, ale do momentu, gdy za „3” nie trafili Zamojski, Florence i Martynas Gecevicius, dwoma akcjami podkoszowymi popisał się Adam Hrycaniuk i Stelmet znowu uciekł (86:77).

Wydawało się, że już jest po meczu, a tymczasem dwoma akcjami popisał się Josip Sobin (82:86), Anwil znów wybronił piłkę, niecelnie rzucali za 3 pkt. Almeida i Nowakowski, ale piłkę zebrał Airington. Coż z tego, że nie trafił żadnego rzuty wolnego, trafił za to po walce pod koszem Dragicevic i było 88:82.

Do zakończenia meczu było tylko pół minuty i trzeba było jakiegoś szaleństwa, żeby Anwil doprowadził choć do dogrywki.

I takie szaleństwo było! Almeida dwa wolne, Airington trafił za „3” z faulem (Hrycaniuka), a potem wyrwali w ataku piłkę i Łączyński trafił w ostatniej chwili na remis 90:90!

W dogrywce szalał Łączyński, niestety w połowie dogrywki musiał opuścić parkiet. Ale prowadził wówczas 96:90 po rzutach Almeidy. Niestety, Stelmet miał Florenca. To on najpierw doprowadził do remisu (100:100), miał Dragicevicia, a Sobin, choć rewelacyjnie grał w dogrywce, nie trafił najważniejszego rzutu. Koszarek czterema wolnymi dał przewagę (107:104), a Hosley przestrzelił za 3 pkt.

Czwarty mecz w Zielonej Górze odbędzie się w piątek o 17.45 (Polsat Sport).

Sportowe Podsumowanie Weekendu - Olimpia Grudziądz w trudnej sytuacji.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska