Weekend przed nami, więc tradycyjnie oszczędzę dziś Państwu politycznego gderania. Będzie za to o fascynującym dokumencie pt. ICD-11.
Pod tym skrótem kryje się nowa klasyfikacja chorób Światowej Organizacji Zdrowia. Kilka tysięcy lat trzeba było czekać, aby na oficjalnej liście chorób znalazło się wypalenie zawodowe. Niby oczywiste, niby wszyscy wiedzą o co chodzi, a łatwiej było dotąd strzelić sobie w łeb, niż dostać zwolnienie z powodu wypalenia.
Bardzo przepraszam, że zawracam Państwu głowę takimi szczegółami, bo zdaję sobie sprawę, że przemawiam do narodu najbardziej przywiązanego do pracy w Europie. Gdy niedawno na kontynencie przeprowadzono ankietę na temat pomysłu wprowadzenia 4-dniowego dnia pracy, Polacy jak zwykle się wyłamali – wszak bez pracy nie ma kołaczy. A kołacze - wiadomo, muszą smakować gorzko. Kto miał okazję pracować na saksach, wie dobrze że nikt tak nie wyciśnie klasy robotniczej jak nadzorca z PL. Trudno zrozumieć z jakiego powodu Polacy tak bardzo garną się do roboty, skoro jednocześnie najczęściej w Europie uskarżają się na stres w miejscu pracy. Co ciekawe, Hiszpanie, którzy stresują się o połowę rzadziej, są jednocześnie największymi w Europie zwolennikami skrócenia tygodnia pracy. Mam nadzieję, że nie przeczyta tego nasz naczelny, bo wniosek z tego taki, że im większy stres zafundujesz Polakom w pracy, tym bardziej będą się do niej garnęli.
Tak się składa, że miałem ostatnio paromiesięczną przymusową przerwę w karierze, więc płynnie przeszedłem z opcji polskiej na hiszpańską (ale powróciłem już na mentalne ojczyzny łono). Kilka rzeczy sobie jednak w tym czasie w głowie uporządkowałem - głównie zęby. A to za pomocą mojego dentysty, którego uwielbiam za filozoficzny stosunek do życia i pracy. - Wie pan co, ja też chyba muszę iść na jakieś zwolnienie - usłyszałem. - Ostatnio hydraulik zakładał mi w domu wodomierz. Przykręcił, zapłaciłem. On: “do widzenia”. Ja: “nie może pan nic jeść przez godzinę”.
