Całkiem niesłusznie – to był naprawdę kawał dobrej muzyki. Serio! A najciekawsze, że niemal każdą piosenkę można było skojarzyć z polskim odpowiednikiem. Były tu przedwojenne przeboje w stylu Ordonówny i Bodo, były rzewne nuty nasuwające na myśl Mieczysława Fogga, była skoczna Maria Koterbska w wersji wyspiarskiej, a wreszcie Grechuta, Santor, Szczepanik, tylko tacy śpiewający w odległym nam języku.
Od tego czasu, za każdym razem, gdy płyta w samochodzie przenosi mnie o parę tysięcy kilometrów stąd, zastanawiam się jak to możliwe, że mikroskopijne państewko o liczbie ludności zbliżonej wówczas do Torunia stworzyło pop kulturę, która śmiało mogła konkurować z krajami 200 razy większymi? I nic, że czołowi artyści wprost ze sceny albo telewizyjnego studia musieli wracać do pracy w szkole, zakładzie fryzjerskim lub w piekarni, bo publika była za mała żeby mogli poświecić się wyłącznie sztuce.
Przykład Islandii wskazuje na to, że w nawet z tak małej populacji wyłowić można mnóstwo talentów uśpionych za sprawą wielkiej konkurencji na krajowym, a coraz częściej – globalnym rynku. Pozostaje jedynie pytanie – w jaki sposób uruchomić ten ogromny potencjał? Najprostsza odpowiedź – nie przeszkadzać.
O tych islandzkich historiach myślę sobie, patrząc na upadające jedne po drugich małych piekarniach, zakładach rzemieślniczych i restauracjach. Wiem, że czas jest szczególny, a wahania na rynku energetycznym – złowieszcze. Ale to tylko czubek góry lodowej. Zadzwonił do mnie niedawno 80-letni czytelnik, który przez całe życie prowadził zakład rzemieślniczy. - Nigdy w życiu nie mieliśmy tyle biurokratycznych wymogów, co teraz.
Na szczycie tej piramidy biurokratycznych absurdów stoją jednak osoby prowadzące jednoosobową działalność gospodarczą, którym kolejne rządy i kolejne kadencje Europarlamentu zafundowały taniec na kruchym lodzie z setek tysięcy przepisów. W zamian za to fundując piękne foldery i rozbuchane programy wsparcia innowacyjności.
Innowacyjność, inicjatywa, pomysłowość tkwi w każdym polskim miasteczku. Wystarczy jej nie przeszkadzać, a rozkwitnie jak muzyczne talenty w Reykjaviku. Tak, jak nikt nie przeszkodził chłopakom z Chorwacji na Mundialu.
