https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Cztery miliony na cztery lata - żal nie skorzystać, ale... komentuje Ewa Czarnowska-Woźniak

Ewa Czarnowska-Woźniak
Grafiki z logotypami projektu Urban Lab - Miasto dla Młodych
Grafiki z logotypami projektu Urban Lab - Miasto dla Młodych Nadesłane/Młyny Rothera/A.Hilbrecht
Młodzi bydgoszczanie właśnie do rąk dostali nowe „instrumenty”. Czy będą chcieli na nich zagrać?

Mam przed oczami taki obrazek sprzed dziesięciu lat. Klasa maturalna mojej córki, pewnie 75 procent z nich, spotkała się pewnego ranka, tuż po rozdaniu świadectw dojrzałości, na dworcu PKP Bydgoszcz Główna. Nie wybierali się na wakacje, choć około połowa z nich czekała na pociąg w kierunku morza. Druga połowa - na pociąg na zachód. Ten dosłowny geograficznie, choć może już wtedy z podtekstem większego otwarcia na Europę. Po prostu, gros absolwentów klasy elitarnego ponoć liceum wybrało studia w Poznaniu i Gdańsku. I mocno mi się wydaje po latach, że nikt do rodzinnego miasta nie wrócił z magisterskimi dyplomami. Choć już wtedy bardzo starano się, by uczynić Bydgoszcz i jej ofertę edukacyjną atrakcyjniejszą (sama nawet miałam epizod uczestnictwa w tym dziele), nasze miasto pozostało w drugiej lidze wyborów.

Czy po dziesięciu latach są realniejsze szanse na zmianę? Późniejszych efektów, a wcześniejszego nastawienia? Z zainteresowaniem zapoznałam się ze szczegółami ogłoszonego właśnie przez ratusz Projektu Urban Lab – Miasto dla Młodych. Najkrócej rzecz ujmując, chodzi w nim o to, co zawsze. Zatrzymanie młodych bydgoszczan w Bydgoszczy. Z nadzieją na wpływ na przyszłe życie miasta tych „laboratoryjnie” rozkochanych. Również wtedy, gdy to ich dzieci będą podejmowały decyzję, do jakiego pociągu (nie) wsiąść…

Różne gremia napisały zatem taki program, który zapewnił blisko 4 miliony (głównie unijnych) złotych do wydania w ciągu czterech lat. O co w nim dokładnie chodzi? Pozwolę sobie zacytować definicję zaczerpniętą ze strony bydgoszcz.pl:

Urban lab to instrument współpracy międzysektorowej wielu partnerów: miasta z młodymi bydgoszczanami i bydgoszczankami, organizacjami pozarządowymi, przedsiębiorstwami (od lokalnych mikroprzedsiębiorstw po globalne koncerny) oraz podmiotami naukowymi (uczelnie, szkoły, jednostki naukowo-badawcze, eksperci), instytucjami kultury, mający na celu poprawę jakości życia mieszkańców poprzez innowacyjne rozwiązanie zidentyfikowanych problemów (inicjowanie, testowanie, wdrażanie i ewaluację projektów) oraz wygenerowanie dodatkowej wartości przy wykorzystaniu zasobów miejskich.

Mamy tu trudne określenia (w metryce projektu jest ich znacznie więcej). Generowanie dodatkowej wartości, instrumenty współpracy międzysektorowej, innowacyjne rozwiązania i ewaluacje zidentyfikowanych problemów… To język nowej biurokracji, pod którym kryć mają się, jak doczytałam, również „inspirujące wydarzenia”. Jako człowiek starej daty, do tej nowomowy podchodzę jak do jeża, ale może dziś już inaczej się pewnie nie da. Mam po prostu nadzieję, że wielu młodym będzie dzięki temu milej w Bydgoszczy żyć. Może nawiążą nowe przyjaźnie, może odważą się wyjść z domu, jeśli czują się jakoś wykluczeni. Może uda się wyłowić jakieś talenty, którym „jednostki naukowo-badawcze”, „mikroprzedsiębiorstwa” lub „globalne koncerny” zaoferują taką ekonomiczną przyszłość, że ani pomyślą o tych miastach, które nie musiały pisać swoich projektów (w stawce konkursowych finalistów wielkością wyprzedza nas tylko też niedoceniany Szczecin. Poza tym do towarzystwa mamy np. Kielce, Rzeszów, Zieloną Górę czy… Toruń). Może pomyślą, że tu jest pięknie, coraz piękniej (słowo, że doceniają to ci wszyscy północni i zachodni znajomi mojej córki, którzy przyjeżdżają tu z wizytami), że żyje się komfortowo i taniej. Może najbardziej wartościowe okaże się jednak 300 tysięcy złotych na granty, które młodzi bydgoszczanie wykorzystają twórczo na kreatywne pomysły służące miastu.

W zachwycających Młynach Rothera młodym na początek podarowano na kilka roboczych godzin dziennie inspirujące miejsce – Urban Cafe. Warto się przyglądać, co w tym miejskim tygielku zaparzą. I trzymać kciuki, by zasmakowało jak największej liczbie gości.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Ostatnia droga Franciszka. Papież spoczął w ukochanej bazylice

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska