Zobacz wideo: Nowe objawy koronawirusa. To musisz wiedzieć!
W niedzielę 21 lutego na jeziorze Krukowo w gminie Choceń, około południa, doszło do bardzo niebezpiecznego zdarzenia. Na środku jeziora, mimo odwilży i dodatniej temperatury, ryby łowił 31-letni mężczyzna z Włocławka. Niestety, w pewnym momencie pod wędkarzem załamał się lód. W pobliżu nie było nikogo. Na szczęście krzyki mężczyzny usłyszał mieszkający w pobliżu Damian Krasucki i wraz ze szwagrem ruszył nad jezioro.
Wędkarz wpadł do jeziora Krukowo w gminie Choceń
Damian Krasucki zaznacza, że nie słyszał wołania o pomoc, tylko krzyki. Ale z racji tego, że w pobliżu znajduje się jezioro, a tego dnia rano widział tam sporo wędkarzy, to od razu pomyślał, że na jeziorze mogło dojść do nieszczęśliwego wypadku. Chwycił pas transportowy i ruszył na ratunek. Podkreśla, że zrobił to odruchowo, pas miał pod ręką, bo trzy dni wcześniej sam był na rybach, a wtedy zawsze zabiera pas ze sobą.
Do pokonania miał około kilometra. Wraz ze szwagrem podjechał samochodem bliżej jeziora. Gdy dotarli na miejsce, krzyków nie było już słychać. Wędkarz znajdujący się w zimnej wodzie odezwał się jednak na wołanie mężczyzn.
- Gdy pan się odezwał, początkowo – do pewnego miejsca – biegłem do niego po lodzie. Dalej już się czołgałem. Mężczyzna próbował sam wydostać się na lód, ale za każdym razem lód pękał i załamywał się. Na szczęście trafiliśmy na grubszą taflę i za pomocą pasa udało mi się go wyciągnąć, choć nie było to łatwe. Początkowo mężczyzna panikował, ale krzyknąłem, żeby mnie słuchał i na szczęście zaczął współpracować, dzięki czemu udało się mu pomóc. Daliśmy radę, spokój nas uratował

Okiem Kielara odc. 14
– mówi Damian Krasucki.
Damian Krasucki wyciągnął z wody wędkarza z Włocławka
Wędkarz był wychłodzony. W rozmowie z mężczyzną, który przyszedł mu na ratunek, mówił że był w niej już od około pół godziny. Po wydostaniu się z wody, Damian Krasucki cały czas zachęcał wędkarza, żeby się czołgał. Aby go zdopingować podkreślał, że na brzegu będzie mógł odpocząć. - Bliżej brzegu powiedziałem mu, żeby już wstał i dalej szliśmy. Wtedy też zaczęła przyjeżdżać straż pożarna – dodaje 23-latek z gminy Choceń.
Damian Krasucki podkreśla, że nie zastanawiał się nad tym, że pomagając mężczyźnie, ryzykuje własnym życiem. O tym, w jaki sposób można pomóc w takiej sytuacji wiedział z harcerstwa i pokazów pierwszej pomocy, które każdego roku policjanci prowadzili w szkole, do której chodził.
- Wziąłem pas i pobiegłem na ratunek. Zrobiłem to bardzo automatycznie, odruchowo. Nie wiem co mną kierowało, ale nie była to na pewno adrenalina, tylko coś innego. Trzeba sobie pomagać. Dobrze, że wraz ze szwagrem usłyszeliśmy krzyki, bo gdybyśmy nie usłyszeli, to niestety wszystko mogłoby skończyć się inaczej
– zaznacza Damian Krasucki.
W poniedziałek 22 lutego uratowany przez 23-latka mężczyzna z Włocławka, wraz ze swoją żoną, odwiedził Damiana Krasuckiego, żeby podziękować mu za ocalenie życia.
- Bardzo się cieszę, że udało się człowieka uratować, ale dla mnie to jest normalne zachowanie. Myślę, że każdy człowiek powinien tak samo zareagować. Nie czuję się bohaterem, tylko wyznaję zasadę, że trzeba sobie pomagać
– dodaje Damian Krasucki.