Temat został poruszony na zebraniu osiedla „Chojnickiego”. Minął miesiąc, a ślizgów jak nie ma, tak nie ma. Wówczas wywiązała się dłuższa dyskusja. Mówiono m.in. że zabawki nie są atestowane, a do tego w takim stanie technicznym, że zagrażają bezpieczeństwu dzieci.
Burmistrz Jolanta Fierek na gorąco obiecała wówczas, że zagrażające bezpieczeństwu elementy, takie jak ślizgi, zostaną zdemontowane. Jeszcze w trakcie zebrania konsultowała się z zastępcą naczelnika wydziału gospodarczego Przemysławem Blochem, co do tego, ile takie atestowane urządzenia kosztują. Do tanich nie należą, ale stanęło na tym, że samorząd postawi dwa ślizgi, a trzeci osiedle. W tym roku.
Zajrzeliśmy na plac, by sprawdzić, czy zamontowano nowe zabawki. Przykra niespodzianka, choć zniszczone ślizgi zdemontowano i zabezpieczono wylot, tak by dziecko nie spadło, to atestowanych ślizgów nie widać. Pytamy więc o nie wiceburmistrza Mateusza Rydzkowskiego, bo do niego zostaliśmy odesłani przez burmistrz (także w sprawie progów na ul. Mleczarskiej, o których wkrótce więcej). Rydzkowski mówi nam krótko, że musi skontaktować się z szefową osiedla. Skoro tak, to i my do niej dzwonimy, a ona - zaskoczona - po rozmowie z naczelnikiem Blochem odpowiada, że ślizgi będą, ale w 2016 r., bo zebranie osiedlowe dotyczyło tego właśnie roku.
Co na to rodzice? Bezpieczeństwo dzieci jest dla nich najważniejsze, więc na przykład Anna Kroplewska mówi nam, że tematu nie odpuści. - We wtorek pójdę do pani burmistrz Fierek i poproszę ją, by mimo wszystko do końca grudnia nowe urządzenia na placu zabaw zamontowano - mówi. - Liczę na to, że nie odmówi. Jestem przyzwyczajona do zupełnie innych standardów, bo mieszkałam w Gdyni, a tam takiego placu by nie było.