- Jak pan wyjaśni swoją nieobecność na ostatniej rozprawie? - sędzia Łukasz Bem spytał jednego z ośmiu tylko obecnych na sali oskarżonych. Tylko, bo miało ich przyjść 27.
- Musiałem wyjechać za granicę z kolegą - odpowiedział liczący 21 lat kibol Lecha. Chwilę przedtem odpowiadał na pytania o swój status: kawaler, bez zawodu, wykształcenie średnie; żyje z alimentów od ojca.
- Po co pan jechał za granicę? - nie ustępował sędzia.
- Nie miałem wyboru, musiałem wymienić telewizor - jak gdyby nigdy nic wypalił oskarżony. Sędzia stanowczo zareagował na te słowa: - Co takiego? Pan może nie mieć wyboru, gdy trafi do aresztu za niestawiennictwo na rozprawie - zagroził sędzia Bem.
21-latek odpowiada za wtargnięcie na murawę stadionu podczas meczu finałowego Pucharu Polski. Jest jednym ze 118 osób, które usłyszały zarzuty udziału w burdach na Zawiszy. Z tej grupy ponad trzydziestu usłyszało już wyroki. Wobec kolejnych trwają postępowania prokuratury.
Kibole odpowiedzialni za burdy na Zawiszy nie okazali skruchy. Żądają swoich szalików
Po majowym meczu na stadionie przy ulicy Gdańskiej w Bydgoszczy straty sięgnęły ponad 100 tys. zł. To koszt naprawy: połamanych krzesełek, wyrywanych kostek brukowych, zniszczonego oświetlenia i ogrodzenia stadionu.
Po przesłuchaniu sędzia odroczył rozprawę do 1 sierpnia. - Na sali nie ma oskarżycielki posiłkowej - zaznaczył Łukasz Bem. - Uprzedziła sąd, że jedzie na urlop.
Mowa o dziennikarce telewizyjnej, która została poturbowana przez jednego z kiboli. Podczas meczu kobietę, która obsługiwała kamerę, kopnięto. Doznała urazu kręgosłupa szyjnego. W tej sprawie zarzut postawiono 20-letniemu Danielowi B., kibolowi Lecha.
Czytaj e-wydanie »