To zaczyna przypominać prywatny folwark Tuska, Schetyny i braci Kaczyńskich. Szczyt NATO dowiódł, że dla nich ważniejsze są partyjne geszefty, aniżeli dobro wspólne.
Wczorajsza uroczystość odznaczenia najwyższymi orderami pracowników Instytutu Pamięci Narodowej to podręcznikowy przykład upolitycznienia nauki, jak za czasów PRL. Piotr Kownacki - tuba prezydenta - nawet tego nie ukrywał i otwartym tekstem tłumaczył, że odznaczenia należy rozumieć jako wsparcie dla IPN. Dziwnych czasów dożyliśmy - mnie się wydawało, że ordery przyznaje się w uznaniu zasług, a nie dla wspierania czegokolwiek.
Swoją drogą warto, by prokuratorzy IPN wyjaśnili w końcu, jakim cudem Kurtyka został ich prezesem. Wiosną 2005 r. na stanowisko szefa IPN kandydowało dwóch najpoważniejszych rywali: Kurtyka właśnie - naczelnik krakowskiego oddziału instytutu - oraz historyk Andrzej Przewoźnik. Dziwnym trafem latem z oddziału kierowanego przez Kurtykę wyciekły dokumenty o współpracy Przewoźnika z SB.
Konkurent obecnego prezesa miał być kapusiem więc Kurtyka pozostał na placu boju sam. A kilka dni po nominacji... sąd oczyścił Przewoźnika ze wszystkich zarzutów. Ale być może Kurtyka dostał order Polonia Restituta za co innego. Parę dni temu żalił się, że Polacy są dziwni, bo dotąd "nie wysadzili w powietrze Pałacu Kultury"... Paranoja.
Zdecydowanie lepiej dla Polski byłoby wysadzić prezesa IPN z fotela.