Być może te brednie wymyślają politycy opozycji, a może rządu... Może ekonomiści związani z opozycją rządową... W każdym razie - w naszym kraju jest bardzo dobrze.
Związana z PO pani prezes Kawka-Patek, prezes funduszu ochrony środowiska w Toruniu, ma miesięcznie 13.279 zł. Jest też trzech wiceprezesów, każdy po 11.951 zł. W ub. roku najlepiej miał się wiceprezes Marek Kalinowski, okręgowy wiceprezes PiS - zarobił 195,5 tysiąca. No i dynamicznie działa 7-osobowa rada nadzorcza funduszu z Leszkiem Rutkowskim z PSL i Adamem Banaszakiem, szefem sejmikowego klubu PiS. I Małgorzatą Snarską, szefową tej rady, która - teoretycznie przynajmniej - powinna dbać o rozsądek w zarobkach toruńskiego funduszu ochrony środowiska.
Tych trzynaście osób z funduszu kosztuje nas milion złotych rocznie. Nieśmiałe resztki rozsądku słychać w wypowiedziach liderów PO w województwie, że trzeba zmienić, że to złe... Nawet szef sejmiku mówi, że to źle, że taki prezes funduszu - który ponosi mniejszą odpowiedzialność niż marszałek - ma więcej kasy na miesiąc niż szef województwa. Chcieliśmy jeszcze posłuchać pani przewodniczącej rady nadzorczej funduszu, ale niestety - była zajęta. Bo jest szefową jednego z departamentów w ministerstwie.
Kryzysu więc nie ma. Z jednym zastrzeżeniem. Nie ma go tylko dla partyjniaków, którzy los na loterii wygrali, bo zdecydowali się tu czy tam płacić składki. I teraz mają z czego.