Ostatnio nastawiłam uszu na dźwięk nazwy własnego miasta, bo bardzo byłam ciekawa, co też się u nas wydarzyło. Otóż, Bydgoszcz jest znana teraz w Polsce z kłótni polityków Prawa i Sprawiedliwości o wygodne fotele europosłów w Brukseli.
Wojciech Mojzesowicz grzmi nawet "Wypiszę się z PiS-u, jak kandydatem do Parlamentu Europejskiego zostanie Ryszard Czarnecki". Groźba równie straszna, co perspektywa gradobicia czy ptasiej grypy. I to dotyczy zarówno ewentualnej decyzji pana Mojzesowicza, jak i wizji europosła Czarneckiego w naszym regionie.
Działacze PiS-u napinają mięśnie, a w bydgoskich szkołach kończy się era piłek lekarskich i skoków przez kozła. Uczniowie sami mają decydować, co będą ćwiczyć na lekcjach wuefu. Może wreszcie skończy się rzucanie przez nauczyciela piłki ze słowami "Pograjcie sobie" i plotkowanie z koleżanką po fachu.
A na koniec coś z podwórka drogowców, którzy co chwilę dostarczają dziennikarzom ciekawych tematów. Czytelnicy alarmują, że na Miedzyniu zaczęli budować chodnik, chociaż w samym środku stał słup. Co na to pani rzecznik bydgoskich drogowców?"Opinie mieszkańców przekażę naszym specjalistom". Mam nadzieję, że nie tym, co wymyślili słup na środku chodnika.