Do końca maja elementem "wystroju" kościoła pozostaną wysokie na kilkanaście metrów rusztowania. Od początku kwietnia malarzom udało się odświeżyć większość ścian. Teraz wzięli się za sklepienia. Praca jest niebezpieczna, wymagająca dużej uwagi. Zarówno ze względu na warunki, jak i charakter budowli.
Nie ma pewności, kiedy poprzednio malowano wnętrze kościoła. - Prawdopodobnie w roku 1973 - mówi ks. Bogusław Patoleta, nowy proboszcz parafii. - Tak przynajmniej wynika z przekazów ustnych. Remont prowadzono w związku ze święceniami czterech księży z naszej diecezji - tłumaczy.
Nie tylko ściany wymagały odświeżenia. Konserwacji zostaną poddane również elementy drewniane, w tym ławki. - Co prawda korniki zrobiły swoje, ale na szczęście w żadnym miejscu nie wpłynęło to na wytrzymałość siedzeń - przekonuje.
Możemy mieć kłopot
Przewidywany wydatek to 115 tys. zł. Gmina wsparła odnowę zabytku kwotą 25 tys. zł. Pozostaje jeszcze 90 tys. - Wierni czują potrzebę dbania o świątynię, czego dowodem może być zebrane 37 tys. zł - zapewnia proboszcz.
Kłopot w tym, że to nie koniec planów, a właściwie potrzeb. Naprawy wymaga również znajdujący się na wieży zegar, który od dłuższego czasu nie chodzi. Deszcz skutecznie wymył też fugi na ścianie frontowej kościoła.
- Z zegarem może być kłopot - uważa ks. Patoleta. - Nie ma zbyt wielu fachowców mogących się podjąć naprawy. Pod znakiem zapytania są też ewentualne koszty, które ze względu na trzytarczową konstrukcję mogą okazać się wysokie. Zanim pomyślimy o zegarze, trzeba zająć się metalowymi żaluzjami na wieży, przez które do środka dostają się ptaki. Nie jest wykluczone, że miały swój udział w tym, że mechanizm zegara przestał pracować.