Prezes ma na własny koszt opublikować przeprosiny na pierwszej stronie jednego ogólnopolskiego dziennika oraz zapłacić Dornowi symboliczną złotówkę zadośćuczynienia. Aha - i zwrócić mu 850 zł kosztów procesu. I wpłacić 5 tysięcy na wdowy i sieroty po poległych policjantach.
Wyrok pana Ludwika satysfakcjonuje, o czym nie zapomniał poinformować czytelników swojego internetowego bloga. Dziwny był pan prezes Jarosław, bo wnosił o oddalenie pozwu, próbując dowieść, że to, co mówił, "nie było niezgodne z prawdą". Dobrze że sąd nie dał temu wiary. I uznał, że te pięć tysięcy złotych "leży w zasięgu finansowym pozwanego".
Przeczytawszy informacje o wyroku, z niepokojem czekałem na odzew ze strony pana doktora prawa, brata pana prezesa, obecnie urzędującego na fotelu prezydenta naszego biednego kraju. Nie zawiodłem się, ponieważ Lech Kaczyński w swojej wielkości był łaskaw skomentować publicznie wyrok niezawisłego sądu. Powiedział oto, cytuję: " Biorąc pod uwagę przebieg postępowania te orzeczenie niezwykle mnie zadziwiło". I dodał, że "na to pytanie odpowie już sobie w Warszawie".
Nie wiem, na jakie pytanie prezydent chce sobie odpowiadać, mam jedynie nadzieję, że nie zażyczy sobie akt sądowych, które w łóżku będzie czytał po nocach.
Zadziwia mnie ten nasz prezydent całą swoją kadencję. Pochyla się nad pojedynczymi sprawami nawet małych ludzi.