Na gorąco

     Można oczywiście zadawać retoryczne pytania o legalność tego typu działań bądź ich racjonalność. Wiadomo jednak, że blokady ulic są nielegalne, a protestami ulicznymi nie przyspieszy się ani orzeczenia sądu o upadłości warunkującego wypłatę zaległych płac, ani procesu przyjmowania pracowników z bankrutujących zakładów przez nowe firmy.
     O wiele ważniejsze są zatem pytania o przyczyny tych wielodniowych już protestów. Można tu mówić o powszechnym przekonaniu, iż rządzący (w tym określeniu mieszczą się zarówno politycy, jak i szefowie firm) to ci, którzy okradają biednych. Nie ma innego sposobu walki o własne prawa, jak zamanifestowanie całemu światu, że dzieje się krzywda. Mechanizmy demokratycznego państwa prawa są co prawda znane, ale ich używanie jest traktowane jako bezcelowe. Sądy są zbyt powolne, administracja stronnicza, przepisy zbyt skomplikowane, a wszystko i tak podporządkowane jest bogatym. W tym sposobie myślenia skuteczne wydają się tylko te środki, które zostały już wcześniej sprawdzone i okazały się skuteczne. Ogromny tłum nie pozwala się zbyt łatwo rozpędzić, a zainteresowanie mediów zmusza polityków do działania.
     Obecny rząd deklaruje zdecydowanie w walce z blokadami ulicznymi. I rzeczywiście - państwo jest od tego, by zwalczać wszelkie bezprawie. Jednakże żaden rząd nie może zapominać, że oprócz usuwania objawów konieczne jest też likwidowania przyczyn, a więc zapóźnień cywilizacyjnych i edukacyjnych, a przede wszystkim ograniczeń demokracji.