Podejrzanego o zabójstwo ex-ministra Dębskiego szukano ponad rok. Człowieka, który miał mu zlecić to morderstwo zatrzymano aż w Austrii. Policja bardzo się starała i nic dziwnego: śmierć eks-ministra jednak była wstrząsem. Może mniejszym aniżeli zabójstwo generała Papały, ale jednak. Jeszcze - i dobrze - nie przyzwyczailiśmy się do takich wydarzeń.
Problem polega na tym, że wprawdzie nasi policjanci już nauczyli się łapać - często także daleko za polska granicą - bandytów, to nasza służba więzienna jeszcze nie potrafi ich wszystkich skutecznie upilnować. Tak jak policja już wie, że konwencjonalne metody prowadzenia śledztwa nadają się na półkę w Muzeum Tradycji Milicji Obywatelskiej (spokojnie, nie ma takiego muzeum), tak funkcjonariusze od zakładów karnych jeszcze chyba nie pojęli, że na niektórych swoich pensjonariuszy powinni zwracać większą uwagę aniżeli na innych. Częściej zaglądać do celi podejrzanego o zastrzelenie byłego członka rządu, aniżeli do tej w której siedzi złodziej samochodów.
Nawet jeśli o częstotliwości zaglądania w przepisach nie ma słowa.
Co jakiś czas zdarzają się spektakularne ucieczki z polskich więzień, niekiedy - jak niedawno w Łodzi - z gmachów sądów. A teraz - z aresztu na Rakowieckiej...
Bo przecież ten Tadeusz M., tak naprawdę, to uciekł. I już nikt go nie złapie, i nikt się od niego niczego już nie dowie.
Na gorąco
Jan Raszeja
Problem w tym, że wprawdzie nasi policjanci już nauczyli się łapać - często także daleko za polska granicą - bandytów, to nasza służba więzienna jeszcze nie potrafi ich wszystkich skutecznie upilnować.