Premier Leszek Miller zapowiadał dziewięć miesięcy temu zasadniczą zmianę jakości i stylu rządzenia. Jak dotąd nie urodziło mu się ani jedno, ani drugie. Notowania lewicowego gabinetu i samego premiera spadają o kilka procent miesięcznie i niezadowolonych jest już blisko 70 proc. Polaków. Trudno uwierzyć, że zmiany w rządzie temu zapobiegną. Na twarzy Leszka Millera coraz rzadziej widać charakterystyczny uśmieszek, ale z jego ust coraz częściej słyszymy, że winę za fatalny stan gospodarki ponoszą Buzek, Balcerowicz i wysokie stopy procentowe. Szef rządu z tej chabety powinien już dawno zsiąść i zaproponować naprawdę przełomowe rozwiązania gospodarcze.
Tymczasem w sobotę na spotkaniu z polskimi przedsiębiorcami Miller raczył ich komunałami w stylu "walka z korupcją", "moloch biurokracji", "niespójne prawo" i tym podobnymi słowami, wytrychami donikąd. "Nie zostaliśmy drugą Japonią, a różne grupy ekspertów nie posunęły Polski do przodu" - zakończył premier spotkanie z polskim biznesem. Niezbyt to odkrywcze jak na polityka, który zapowiadał, że będzie mądrzej i lepiej. A swoją drogą - "różne grupy ekspertów" nie stawały do wyborów i nie zgarnęły władzy prawie rok temu. Zrobił to Leszek Miller wraz z kolegami. I to oni powinni "posunąć Polskę do przodu", zamiast ciągle lamentować nad rozlanym mlekiem.
Na gorąco
Jacek Deptuła