Żaden rząd nie jest w stanie całkowicie zlikwidować bezrobocia. Niektóre tylko udawały, że to potrafią robić dając wszystkim etaty. Jeszcze wielu pamięta powiedzenie z czasów Gierka: "czy się stoi, czy się leży, dwa tysiące się należy". Do tego już nie ma powrotu.
Polska gospodarka bardzo dostosowuje się do zachodniej i wraz z nią ulega procesom modernizacji i globalizacji. Coraz mniej potrzeba pracowników w przemyśle i handlu, coraz więcej w szeroko rozumianych usługach. Obowiązkiem każdego rządu jest dbanie i o polepszanie bytu, i o przysparzanie miejsc pracy. Wydawałoby się, że obecny rząd tak robi. Przecież Stocznia Szczecińska dostaje kredyt, Grzegorz Kołodko chce ratować państwowe firmy, a więc czemu to bezrobocie jeszcze rośnie? Eksperci mają rację, gdy mówią, że latem zawsze rośnie, bo pojawiają się absolwenci, ale nie praca dla nich.
Jednakże nawet planowany i przewidywany wzrost bezrobocia winien być dzwonem alarmowym dla rządzących. Uproszczenie procedur otwierania firm, obniżanie podatków, czy sensowne ściąganie kapitału zagranicznego jest możliwe do uczynienia przez każdy rząd. Władza musi tylko umieć przewidywać rezultaty swoich zaniechań. Gdy będzie za późno, to tego typu łagodne środki nie wystarczą.
Na gorąco
Roman Bäcker
Stopa bezrobocia wzrosła w lipcu do 17,4 proc. Według szacunków rządu do końca roku poziom ten zwiększy się do 19,2 proc. Nie ma ważniejszego problemu niż zmniejszenie bezrobocia.
