Na gorąco

     W niosek opozycji o wotum nieufności wobec Marka Pola jest oczywiście bez szans. Taki układ. Rząd - każdy, nie tylko ten - odpowiada opozycji zawsze tak samo. Głosem swej większości parlamentarnej mówi: "niech sobie wnioskują, ich prawo...". Potem Sejm przeznacza na to co najmniej jeden dzień obrad (konkurs krasomówczy w debacie nad wnioskiem), a gdy w końcu ruszają dwie maszynki do głosowania, wygrywa ta silniejsza i... karawana idzie dalej. Można więc rzec - strata czasu, "konia kują, a żaba nogę podkłada". Ale co innego może właściwie zrobić ta opozycyjna żaba? Czy to ona jest winna wszczęcia sporu, którego wynik jest z góry przesądzony, czy jednak winny jest rząd? Wszak to on - pewny swej przewagi w parlamencie - prowokuje takie wnioski o wotum nieufności.
     Pomysł z winietkowaniem samochodów (za 180 zł rocznie) jest politycznie tak głupi, a społecznie tak bezczelny, że pan Pol faktycznie nadaje się do wywalenia. Niedługo minie rok, jak lider Unii Pracy - lojalny wobec SLD niczym wasal - został z koalicyjnego klucza ministrem infrastruktury i właściwie nie wiadomo, co do tej pory zrobił. Poza własną karierą. No, a co można politycznie zrobić jemu, zanim np. pieszych (darmowa winietka w promocji już krążyła na happeningu w stolicy) opodatkuje za używanie chodników? Wyjść na ulice? Zablokować to jego ministerstwo "śmiesznych kroków"? Oj, tak nie wolno... - powie każda koalicja rządząca - to polityczny terroryzm! Racja. Tyle, że z kolei w Sejmie ta sama koalicja powie cynicznie: "trzeba było wygrać wybory, a teraz nam możecie...". Bez oglądania się na racje merytoryczne. Jakież to wymowne, że np. PSL szerokim łukiem omija istotę samego projektu "owinietkowania obywateli". Poseł Kłopotek uprzedza, że PSL opowie się przeciw odwołaniu Pola, bo "każdy minister będzie przez koalicjantów broniony do końca".
     Każdy. Nawet jeśli popełni każde głupstwo? Ano tak. Do końca. Co najmniej do końca kadencji. A potem?
     A potem następni będą robić tak samo.