Tyle pieniędzy, pracy i wysiłku poszło na nic. W dodatku kandydatów było mniej więcej tyle co 4 lata temu, ale liczba mandatów mniejsza. Więcej musiało być zatem przegranych. Łaska wyborców na pstrym koniu jeździ.
W większości wielkich miast dojdzie do drugiej tury wyborów prezydentów. Dopiero teraz można się spodziewać zaciętej kampanii pomiędzy kandydatami - miejsce jest tylko jedno, ale to prezydent (burmistrz, wójt) będzie decydował o zatrudnieniu w urzędzie. Łącznie zaś do obsadzenia w skali kraju jest 160 tysięcy miejsc pracy. W wielu miejscach jednym z dwóch zwycięzców I tury są kandydaci SLD. W końcu jest to najbardziej popularne ugrupowanie. Nie oznacza to jednak większych szans na wygraną. Jeśli SLD nie zdoła zorganizować szerszych koalicji, to zwycięstwo może przypaść kontrkandydatom. Tak czy inaczej jednym z największych problemów nowych władców gmin będzie ułożenie sobie poprawnych stosunków z nowymi radami. Zapewne w części tych gmin, gdzie jej szef będzie z innej partii niż większość rady będzie bardzo ciekawie. Czy nie lepiej było od razu w sposób jasny i logiczny rozdzielić kompetencje rady i szefa gminy, gdy kilka miesięcy temu nowelizowano ustawę o samorządach terytorialnych?
Frekwencja była mniej więcej taka sama, jak w poprzednich wyborach samorządowych. Można oczywiście zganiać na silne wiatry i deszcze, ale nie była to jedyna przyczyna niechęci wychodzenia z ciepłego domu. Ważniejsza była nieznajomość kandydatów, niezrozumienie ich programów oraz ogólne zniechęcenie do świat polityków.
Łatwo się zrzuca winę na pogodę, trudniej jej poszukać u samych siebie.
Na gorąco
Roman Bäcker
Pierwsze wyniki wyborów samorządowych dla wielu kandydatów musiały się okazać straszliwym zaskoczeniem.