Dzięki temu mamy już jednak odpowiedź na szereg trudnych pytań. Tak więc, jeśli ktoś spyta: "jakie znaczenie ma ziemia ojczysta?", odpowiadamy chórem: "materialne i symboliczne". A co gwarantuje? Oczywiście - "wolność i stabilność narodu". Czym ziemia jest? Jest "miejscem realizacji demokracji" oraz "fundamentalnym elementem do fizycznego trwania narodu". Itd, itp.
Cały ten show odbył się na okoliczność wniosku LPR, która wpadła na pomysł referendum w kwestii sprzedaży ziemi cudoziemcom. Pytanie sformułowano tak fajnie ("czy sprzeciwiasz się sprzedaży polskiej ziemi cudoziemcom?"), aby żaden Prawdziwy Polak należący do Polskiej Rodziny nie miał najmniejszej wątpliwości jaka odpowiedź jest prawidłowa. Zresztą dawno każdy wie - Gertych to powiedział, a Lepper potwierdził - iż następnego dnia po wejściu do Unii cudoziemcy zaczną masowo wykupować rolę naszą a my zostaniemy parobkami zasiedlającymi wozy Drzymały.
Horror polny, rzec by można.
Trochę trudno było uporać się wczorajszym obrońcom polskiej gleby z problemem zasadniczym: kto właściwie sprzeda ją kolonizatorom, skoro rolnicy mają świadomość, że nie wolno rzucić ziemi skąd ich ród - wiadomo przecież, że do zawarcia transakcji kupna-sprzedaży trzeba dwojga. Wybrnęli z tego pomysłowo: jest spisek zachodnich (jakże by inaczej) banków, które za długi przejmować będą nasze jasne łany i potem sprzedawać je swoim jak swoje. Po wtóre - miliony popegeerowskich hektarów od razu pójdą pod młotek, bo rząd oczywiście tylko czeka aby wyprzedać Rzeczpospolitą na pniu. I tylko szukający dziury w całym mógłby mieć watpliwości czy nie gorzej byłoby gdyby ziemia stała ugorem i odłogiem niż gdyby uprawiana (nawet przez niemieckiego bauera) przynosiła plon i podatki?
A oprócz tego, że ziemia jest "miejscem realizacji" czy "fundamentalnym elementem" to ma jeszcze jedną ciekawą cechę: nie rusza się. Nie wyemigruje za Odrę. Będzie zawsze polska, bez względu kto ja zaorze, obsieje i zbierze z niej plon.
Dobrze to wiedzieć.
Na goraco
Jan Raszeja
I znowu doświadczyliśmy wczoraj w Sejmie popisu krasomówstwa, pustosłowia i wzniosłej retoryki właściwej raczej akademii ku czci, aniżeli roboczym obradom parlamentu.