Po wielomiesięcznej procedurze dyscyplinarnej, gdyż ludzi strzegących prawa nie można tak zwyczajnie zamknąć. Chroni ich immunitet. Prokurator Hop wyłudził i ukradł 135 tys. zł. z różnych instytucji - tak twierdzi oskarżający go kolega, prokurator Henryk Stawicki. Hopem prokuratorzy zainteresowali się dopiero po publikacji w tygodniku "Newsweek", którego dziennikarze nie mogli pojąć, jak zarabiającego ok. 10 tys. złotych urzędnika stać na drogi dom i luksusowe auta. "Sprawa jest przykra dla całego państwa" - powiada Stawicki i wyjaśnia, że dlatego... utajnił sprawę wiosną br.
Ale dziennikarze zauważyli to, czego nie widzieli ani koledzy prokuratorzy, ani policja oraz - co najdziwniejsze - urząd skarbowy.
To jakaś niewytłumaczalna prawidłowość: policja skarbowa, prokuratury, CBŚ i policja państwowa tracą wzrok i słuch, gdy chodzi o ogromne majątki rencistów-bandytów oraz wysokich funkcjonariuszy państwowych. Każdy kolejny rząd deklaruje, że przestępców puści w skarpetkach. I żadnemu się to nie udaje. Bo każda kolejna afera rozpływa się w oparach pseudoprawnych zawiłości i politycznych podmuchów.
Prokurator Hop wyjdzie z aresztu za kaucją, później dostanie 2 lata w zawieszeniu i wszystko wróci do normy. Polskiej normy.
Na gorąco
Jacek Deptuła
Szef Prokuratury Apelacyjnej w Katowicach Jerzy Hop trafił wreszcie do aresztu.