Na gorąco

     W natłoku licznych wypowiedzi i spotkań polityków, nadzwyczajnych posiedzeń rządów oraz wojennych zapowiedzi przestajemy myśleć dlaczego wojna z Irakiem okazuje się być coraz bardziej nieuchronna, a zaczynamy się zastanawiać: jak będzie, co się z nami stanie?
     Amerykanom nie zależy na posiadaniu złóż ropy. Te czasy w których dla wielkiego mocarstwa liczył się tylko zysk korporacji już dawno minęły. Najważniejszą sprawą dla Amerykanów po 11 września 2001 roku stało się bezpieczeństwo. W ich odczuciu nieobliczalny despota, który potrafi masowo mordować własnych obywateli, wszczyna wojny z sąsiadami i gromadzi broń zagłady musi być jak najszybciej unieszkodliwiony. Nie można przy tym liczyć na to, że obali go opozycja, bo tajne służby nie pozwalają takowej istnieć. Czy można pozwolić na rządzenie temu, który nie przestrzega żadnych praw człowieka i jest w dodatku stałym zagrożeniem dla pokoju w regionie i świecie? Odpowiedź Amerykanów jest negatywna. Dla wielu w Europie zaś ważniejsza jest suwerenność państwa i niechęć do agresji - nawet w przypadku wojny prewencyjnej.
     Im dłużej jednak będzie trwała ta wojna, tym silniejsze będą nastroje antyamerykańskie w świecie arabskim. Dopóki nie zabije się despoty i nie rozgromi się jego gwardii, tak długo reżim będzie trwał. Jeżeli Saddam Husajn schowa się ze swoimi przybocznymi w zaułkach stolicy, to może być różnie. Bagdadu nie sposób zrównać z ziemią, a komandosi nie załatwią wszystkiego.
     Ta wojna nie zagraża bezpośrednio Polsce. Nie ma jednak całkowitej pewności, że będzie tak samo krótka i zwycięska, jak była w Afganistanie.