Amerykańskim prezydentem chciałbym zaatakować... wodociągowców, dla których absolutnie nierozwiązywalnym problemem jest zgranie z poziomem ulicy kratek oraz pokryw kanalizacji ściekowej i deszczowej.
Prezydent Barack Obama w Polsce. Air Force One wylądował
Każdy z Czytelników "Pomorskiej" wskaże mnóstwo przykładów z własnej okolicy. Co chwilę koła samochodu wpadają w wielkie dziury, w których zawieszenie nawet prezydenckiej opancerzonej limuzyny mógłby szlag trafić. Mijają lata, a dziury są coraz większe i głębsze.
Oczyma wyobraźni już widzę, jak konwój z prezydentem Obamą mknie (to chyba za mocne słowo) na przykład ulicą Szpitalną w Bydgoszczy. Jej pokonanie wymaga stalowych nerwów, umiejętności jazdy slalomem i mocnego zawieszenia.
Wodociągowców jakoś ta sytuacja ni ziębi, ni grzeje. A gdyby tamtędy miał przejechać sam prezydent USA, to może wreszcie pojawiłaby się ekipa i zlikwidowała ten bałagan?
A gdyby jeszcze znaleźć sposób na wszystkie traktory miejskich służb, koparki i spycharki jadące z prędkością 20 kilometrów na godzinę naszymi ulicami w godzinach największego szczytu. Nie mogą wyruszyć ze swoich baz dwie chwile wcześniej?
Czytaj e-wydanie »