Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Obyś cudze dzieci uczył. Albo i nie…

Karina Bonowicz
Arkadiusz Lawrywianiec
Młodym nauczycielom poprzewracało się w głowach. Tak samo jak młodym lekarzom. O co im chodzi? Przecież nic nie robią. Ciągle mają wakacje. A jak nie wakacje, to ferie. A jak nie ferie, to... coś innego. W przerwie od przerwy coś tam poopowiadają, postawią kilka dwój i idą do domu. No, i wszystkie weekendy wolne. A zarobki… Horrendalne. I to za co? Za nic. Praca jak marzenie. Dziwnym zbiegiem okoliczności nikt się do tej najlepszej pracy na świecie nie pali. Ja się paliłam. I oto jak to wyglądało.

Wstajesz o szóstej trzydzieści. Nie dlatego, żeby zrobić makijaż, ale żeby sprawdzić, czy wszystko wzięłaś. Przejrzeć notatki. Przekonać się, czy masz wszystkie pomoce dydaktyczne. Czy płyta z filmem to „Dziady” Konwickiego a nie „Batman” Nolana. Czy sprawdziłaś wszystkie klasówki. A jeśli tak, to czy podliczyłaś wszystkie punkty jak należy. Nie jesteś już pewna. Liczysz raz jeszcze. Zgadza się. Wychodzisz. Nie, wracasz się. Zapomniałaś drugiego śniadania. Wiesz, że i tak nie zdążysz go zjeść, ale może dzisiaj się uda. Biegniesz, bo nie chcesz się spóźnić. Uczniom wolno się spóźniać, tobie nie. Nawet gdybyś wpadła pod TIR-a, musiałabyś i tak zdążyć na ósmą. Nie masz samochodu, więc jeśli źle obliczysz czas albo po drodze spotka cię akwizytor czy Cyganka prawdę mówiąca, stracisz kilka cennych minut. Obok ciebie z piskiem opon zatrzymuje się najnowszy model Toyoty. To twój uczeń. Pyta, czy ma cię podrzucić do szkoły. Oczywiście, że chcesz, żeby cię podrzucił, bo masz ze sobą tyle rzeczy, łącznie z notatkami, klasówkami i pomocami dydaktycznym, że powinnaś zamawiać firmę przewozową. Ale nie możesz z nim jechać, bo jak to by wyglądało, że nauczycielka wysiada z samochodu ucznia. Uprzejmie odmawiasz i biegniesz dalej. Zdyszana wpadasz do pokoju nauczycielskiego. Szukasz dziennika. Nie ma. Kto ma dziennik? Chyba matematyczka. Nie, matematyczka nie ma. No, to anglistka. Ona też nie ma. No, to pewnie ma wychowawca, który wziął do domu, żeby nadrobić zaległości. No, to nie masz dziennika. Nie wpiszesz tematu ani obecności. Ani ocen. I teraz to ty będziesz mieć zaległości. Pędzisz do klasy. W klasie harmider. Nie masz dziennika, nie wiesz, kto jest a kogo nie ma. Zresztą, przez kolejne piętnaście minut będą wchodzić i wychodzić. Bo się spóźnili, bo pomylili klasy, bo do łazienki, bo do szatni, bo nie ucałowali stópek Jezuska przed wyjściem. Zaczynasz lekcję. Próbujesz wytłumaczyć fenomen Wielkiej Improwizacji. Nikogo to nie obchodzi. Wyciągają telefony. Piszą SMS-y. Przeglądają Facebooka. Grają w węża. Robią makijaż, przeglądając się w wyświetlaczu smartfona. Pstrykają sobie selfie. Nagrywają siebie nawzajem. Ty masz telefon ukryty głęboko w torbie. Nie możesz go wyjąć, nawet gdybyś stanęła w płomieniach. Żeby zadzwonić na 112, musiałabyś pożyczyć telefon od któregoś z uczniów. Wreszcie udaje ci się przykuć ich uwagę. Porównujesz Wielką Improwizację do freestyle’a w rapie. Dzieciaki wniebowzięte. Chcą spróbować. Ktoś rapuje monolog Gustawa-Konrada. Za chwilę organizujecie pojedynek Słowackiego z Mickiewiczem. Zaczynają łapać, o co chodzi w tekście sprzed dwóch wieków. Pukanie do drzwi. Dyrektor. Dlaczego tak głośno? Dlaczego nie w ławkach? Dlaczego ty nie siedzisz za biurkiem? Dlaczego nie notują? Dlaczego nie zniesiono wiz do USA? Nie wiesz. Nie umiesz odpowiedzieć. Każesz im siadać. I siedzieć cicho. Nienawidzą cię. Teraz cię na pewno nagrają i wrzucą na YT. Dzwonek na przerwę. Bardzo szybko się uczysz, że przerwa jest dla uczniów, a nie dla ciebie. Na przerwie uzupełniasz dziennik, odpowiadasz na pytania tych, co zostali po lekcji, wysłuchujesz monologu starszych koleżanek i kolegów, co, gdzie i jak robić, żeby się wyrobić. Chce ci się siku. Nie masz kiedy zrobić. Na kolejną lekcję idziesz z pełnym pęcherzem. Coraz cieńszym głosem opowiadasz o zdaniach podrzędnie złożonych. Nikogo to nie obchodzi. Pytasz, któregoś z uczniów, czy może rozebrać zdanie na tablicy. W odpowiedzi uczeń rozbiera się sam. Nie możesz wezwać dyrektora, bo nie masz jak. Wyjść też nie możesz, bo odpowiadasz za klasę. Nie możesz wysłać go do dyrektora, bo nie wolno ci pozostawiać go bez opieki. Coś może mu się przecież stać na pustym korytarzu szkolnym. Każesz mu się więc ubrać i kontynuujesz lekcję. Modlisz się o jej koniec. Wraz z dzwonkiem wypadasz jak z procy, żeby zdążyć do WC. Zajęta. Po drodze spotykasz dyrektora, który przypomina ci, że masz dyżur na przerwie. Wracasz na korytarz. Masz ręce pełne zeszytów, pomocy dydaktycznych i notatek. I pęcherz też masz pełny. Stoisz. Patrzysz, czy się nie pozabijali, nie zaszli w ciążę i nie dali sobie w żyłę. Nic takiego nie ma miejsca. Dzwonek. Już nie biegniesz do pokoju nauczycielskiego, żeby wymienić dziennik. Masz pełny pęcherz, więc bieg jest niewskazany. Po drodze znów łapie cię dyrektor i każe ci wypełnić jakieś papiery. Przed pokojem nauczycielskim stoi czyjaś matka. Pyta, dlaczego jej córka ma na semestr trzy. Usiłujesz przypomnieć sobie, kim jest jej córka. W międzyczasie ktoś inny wyrywa ci dziennik. Wciąż chce ci się siku. Przypominasz sobie córkę, która w tej chwili jest dla ciebie rubryką z ocenami. Skanujesz w pamięci jeden z ośmiu dzienników. Tłumaczysz cierpliwie, że z trzynastu trój to nawet matematyk, nie tylko polonista wystawiłby tróję, bo to chyba wynika już z samej średniej arytmetycznej. Pani grozi ci dyrektorem. A jak to nie pomaga, to kuratorem. Na szczęście tylko oświaty. Jesteś spóźniona na kolejną lekcję. Mijający cię na korytarzu dyrektor patrzy na ciebie z dezaprobatą. Na piątej lekcji tracisz głos. Zadajesz uczniom pracę pisemną, żeby dać odpocząć strunom głosowym. Widzisz, jak ktoś w trzeciej ławce pije coca-colę. Przypomina ci się, że nie piłaś nic od porannej kawy. No, i wciąż chce ci się siku. Chcesz podejść i skonfiskować colę, żeby pociągnąć łyka. Ale nie możesz. To własność ucznia. Nie wolno ci tego dotykać. Idziesz na przerwę, myśląc że w końcu się wysikasz. I zjesz. Nic z tego. Zebranie. Dyrekcja informuje cię, że masz dwa tygodnie na sprawdzenie wypracowań, a te już minęły. Trzydzieści dwa wypracowania. Każde po trzy strony A4. Klas jest osiem. Nawet jeśli jesteś noga z matmy, liczysz i już wiesz, że nie zdążysz. Koleżanka chemiczka sprawdza klasówki na przerwie. Trzy zadania. Trzy odpowiedzi. I to na jednej kartce A5. Wszystkie klasówki sprawdza między kawą a kanapką. – Jesteś źle zorganizowana – mówi do ciebie. Wtórują jej wuefiści, którzy nie sprawdzają żadnych klasówek. Wracasz na ostatnią lekcję. Już nie mówisz. Wciąż jesteś niewysikana. Mimo to tłumaczysz, co to jest trzynastozgłoskowiec. Nikogo to nie obchodzi. Ciebie też przestaje już to obchodzić. Koniec lekcji. Idziesz się w końcu wysikać. Ktoś krzyczy przez drzwi WC, żebyś oddała dziennik. Wracasz do domu. Po drodze sprawdzasz konto. Dziś pierwszy dzień miesiąca, a więc dzień wpłaty. Sprawdzasz raz jeszcze. Obawiasz się, że zaszła jakaś pomyłka. Niestety, to nie pomyłka. To twoja wypłata. Wchodzisz do supermarketu. Pełno tam twoich uczniów. Nie kupujesz papieru toaletowego. Nie chcesz, żeby się dowiedzieli, że pani profesor też go używa. Kupujesz za to jogurt. Ten tańszy o dwa grosze. Jak się jest nauczycielem stażystą, to się ogląda każdy złotówkę dwa razy przed wydaniem. Obok ciebie germanista. Nauczyciel dyplomowany. On też ogląda jogurt. Wybiera ten sam. Dwa grosze tańszy. Wchodzisz do domu i już wiesz, co cię czeka. Stos wypracowań. Konspekty lekcji. Sprawdziany. Nie obejrzysz nic w telewizji. Nie wyjdziesz na spacer.

>> Najświeższe informacje z regionu, zdjęcia, wideo tylko na www.pomorska.pl <<

Nawet się nie napijesz piwa z sokiem. Musisz w końcu na trzeźwo sprawdzić klasówki. Idziesz spać. Jest wpół do pierwszej w nocy. W końcu musisz wstać o szóstej trzydzieści, żeby się upewnić, czy wszystko zrobiłaś i zabrałaś. Na szczęście pojutrze weekend. Nadrobisz zaległości. W poniedziałek znów wyjdziesz na zero.

O autorce

Karina Bonowicz. Dziennikarka, pisarka i scenarzystka. Autorka książki „Pierwsze koty robaczywki”, opartej na jej własnych belferskich doświadczeniach.

Zastanawiacie się skąd pochodzą nasze imiona? Sprawdźcie, znaczenie najbardziej popularnych imion. Wideo: Kto zwykle zarządza domowym budżetem?/DDTVN

Znaczenie najpopularniejszych imion. Zobacz koniecznie!

Info z Polski - przegląd najważniejszych informacji z kraju - 9.11.2017

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska