Przeciwko Chrobremu drużyna Mariusza Pawlaka nie spełniła nadziei. Rozczarowała. Ale nawet w słabszej dyspozycji zdołała wyrwać punkt, chociaż była blisko kompletu.
W Grudziądzu zobaczyliśmy inną Chojniczankę. Imponującą dyspozycją fizyczną (dalej, szybciej, wyżej), odmienioną pod względem organizacji gry (dobra komunikacja była przygrywką dla idealnego przesuwania formacji. Musiało podobać się przejście zespołu z defensywy do kontrataku (drużyna unikała gry pozycyjnej). Szkoda jedynie, że zespół nie angażował za wielu graczy, co wpłynęło na skuteczność gry.
Goście z Chojnic już w pierwszym kwadransie wysłali do rywali i kibiców czytelny komunikat, że w derby regionu zamierzają szukać czegoś więcej niż punktu. - Założenie było proste - walczymy o całą pulę - mówił po spotkaniu opiekun chojniczan.
Zatem przedmeczowe obawy, że drużyna schowa się za podwójną gardą i swoich szans poszuka wyłącznie w pojedynczych kontrach, okazały się płonne. We podstawowych statystykach meczowych żółto-biało-krwiści byli zdecydowanie lepsi. Oddali 18 strzałów z czego 60 proc. było celnych. Wykonali dwukrotnie więcej dośrodkowań z akcji czy po stałych fragmentach. A odbiory futbolówki graczom gospodarzy odbywały się rzadziej z pominięciem przepisów gry.
Wielka szkoda, że za perfekcyjną grą w defensywie nie poszła skuteczność w ofensywie. Zespołowi brakuje wciąż tego czegoś. Łukasz Suchocki, który odnotował obiecujący debiut zdefiniował przypadłość wprost: - To nasza pięta Achillesa! Nic dodać czy ująć.
Zdobywanie bramek, to obecnie więc największe wyzwanie trenera i jego teamu. Oby najbliższy mecz z Katowicami był tym przełomowym.
Jak grali chojniczanie?
Tak grającą Chojniczankę w defensywie chciałoby się oglądać do końca rozgrywek. I nie jest to wcale bujanie w obłokach. Ale podopieczni Mariusza Pawlaka mieli kilka mocnych punktów. Jak oceniliśmy ich za mecz w Grudziądzu (w skali 1-6).
Czytaj e-wydanie »