Zdjęcia wyłowionej z Wisły ryby obejrzał Rajmund Ronchetti, ichtiolog z Polskiej Akademii Nauk. I nie ma żadnych wątpliwości.
- To pirania. Na podstawie fotografii trudno jednak określić konkretny gatunek - wyjaśnia naukowiec.
A Remigiusz Bojarski nie ukrywa zaskoczenia: - Ryby łowię od ponad 30 lat. Różne okazy widziałem, ale ten po prostu ściął mnie z nóg.
Piranię złowił kolega pana Remigiusza, ale nie chce o tym mówić. - To skromny człowiek - dodaje Bojarski.
Czytaj: W Janikowie są piranie
Był on świadkiem tego wyjątkowego zdarzenia. Drapieżnik został wyciągnięty na wysokości przystani wędkarskiej, do której można dotrzeć idąc błoniami. Kolega Bojarskiego na haczyk założył tzw. żywca, zarzucił i spokojnie czekał na branie.
- Było ono delikatne. Po wyciągnięciu ryby na brzeg nie mogliśmy uwierzyć własnym oczom - dodaje pan Remigiusz.
Jak pirania znalazła się w Wiśle? - Winić za to można akwarystów amatorów, którym przy likwidacji akwariów żal uśmiercić ryby, więc wpuszczają je do różnych zbiorników wodnych - wyjaśnia Rajmund Ronchetti.
Piranie wyławiane były również w innych częściach naszego kraju. - Pojedyncze osobniki nie są groźne. Piranie polują bowiem w stadach - dodaje ichtiolog.
Żyją też w cieplejszych wodach. - Pirania w Wiśle zimy nie przeżyje. Nie ma też szans, aby mogła się rozmnożyć - twierdzi Remigiusz Bojarski.
Czytaj: Pan Dariusz złowił w czwartek suma o długości 209 cm i wadze 45 kg! Ryba ma około 20 lat
Czytaj e-wydanie »