Pacjent nie żyje, kto zawinił? Najgłośniejsze przypadki z regionu

7-letnie Nikola z Pluskowęs zmarła w styczniu 2017 roku w chełmżyńskim szpitalu. Trafiła tam skrajnie odwodniona. - Nigdy w swojej pracy nie widziałam tak odwodnionego dziecka - mówiła w rozmowie dr Izabella Bochyńska, ordynator oddziały dziecięcego szpitala w Chełmży. Zanim dziewczynka tam trafiła, miała biegunkę i wymiotowała w nocy z niedzieli na poniedziałek. Rano matka pojechała z nią do lekarza rodzinnego do ośrodka zdrowia. Pani doktor stwierdziła, że to zwykła jelitówka. Przepisała smectę, elektrolity, stoperan i jakiś probiotyk. We wtorek tata Nikoli pojechał z nią na pogotowie, bo jej stan się pogarszał. Lekarz przepisał kolejne leki, ale matka zadzwoniła do lekarza rodzinnego i zapytała, czy może je podać. Usłyszała, że „ma nie wyolbrzymiać i nie podawać nowych leków, bo u dzieci jelitówka może trwać nawet do pięciu dni”. W czwartek rano Nikola znalazła się w szpitalu, gdzie zmarła po kilkunastu godzinach. Rodzice Nikoli dwa dni później złożyli zeznania na policji. Chcą wiedzieć, co było przyczyną śmierci ich dziecka.- Wyniki sekcji nie zostaną upublicznione z uwagi na rozpoczęcie śledztwa pod kątem narażenia dziecka na niebezpieczeństwo utraty życia i nieumyślne spowodowanie skutku w postaci zgonu. W trakcie procesu będzie weryfikowany materiał dowodowy, w tym decyzje podejmowane przez lekarzy w okresie poprzedzającym zgon dziecka - informuje Maciej Załęski, prokurator z Prokuratury Regionalnej w Gdańsku. INFO Z POLSKI - przegląd najciekawszych informacji ostatnich dni w kraju
Oto najgłośniejsze przypadki ostatnich lat z naszego regionu, kiedy umarł pacjent. Rodzina uważa, że dałoby się go uratować. Sprawy trafiają do sądu.