Na jutro w Sejmie zapowiada się niezła heca. Zaczyna się bowiem dyskusja dotycząca projektów ustaw o związkach partnerskich. Można byłoby przyklasnąć: "świetnie!, to krok naprzód". Obawiam się jednak, że jakość tej dyskusji nie wniesie niczego nowego. Przerabialiśmy to już wielokrotnie, choćby przy dyskusjach o prawie kobiet do aborcji. Należy liczyć się z tym, że znów pojawią się filozoficzne pytania o naturę ludzką, o ujmowaniu jej w karby praw, co komu się należy, a na co pozwalać nie należy.
Czytaj także: "Niebezpieczne związki" w Sejmie. Ważą się losy projektów ustaw o związkach partnerskich
Pocieszeniem dla mnie, osobiście, stał się jednak ostatnio film o prezydencie Abrahamie Lincolnie. A to z tego względu, że przypomniał o tym, że nasze prawo do wolności i godności nie było niegdyś takie oczywiste. I trzeba było o nie walczyć, nawet łapówkami dla polityków. U części ludzi świadomość pewnych rzeczy budzi się później, więc zanim się ona obudzi, to pewne prawa trzeba sobie wydrzeć. Dopiero później staną się "naturalne".
Pokolenia, które urodziły się już w wolnych od niewolnictwa państwach, nie roztrząsają kwestii niewolnictwa, bo osobista wolność jest już naszym prawem, którego nie kwestionujemy.
Proponuję więc naszym politykom przed rozpoczęciem debaty wspólnie obejrzeć film "Lincoln". Daje wiarę w to, że walka o oczywistości ma sens.
Najlepsze artykuły za jednym kliknięciem. Zarejestruj się w systemie PIANO już dziś!
Czytaj e-wydanie »